wtorek, 12 marca 2013

10.Druga kula...

Otwieram oczy. Nie jestem w swoim pokoju to znaczy że zasnęłam u Antonio.
- Dobrze że się obudziłaś dzwoni Nath. - mówi podając mi swój telefon
Przykładam słuchawkę do ucha.
- Jak tam moja Sykesówna?
- Wczoraj spotkałam Steva. Już się nie przyjaźnimy - mówię
- Coś się stało? wyjaśnił ci czemu się nie odzywał?
- Matka Roberta powiedziała mu że osiągnęłam wszystko przez łóżko.
Słysze milczenie w słuchawce.
- I on w to uwierzył. - mówi z oburzeniem
- Też mnie to zszokowało. Dobra było minęło trudno. A co tam w Polsce?
- To co zawsze. Tęsknię za tobą. Tak samo Liz i James.
- Przyjedziesz jutro po mnie na lotnisko o 20:00?
- No jasne to świetnie że wracasz szybciej. Oglądaliśmy wczorajszy pokaz James siedział na sofie i bawił się zabawkami. Nie uwierzysz kiedy wyszłaś na scenę zaczął klaskać raczkami i się uśmiechać.
- Mój słodziak. Ja chce już wracać.
- Słuchaj muszę już kończyć Liz się obudziła. Będę czekał jutro o 20:00 na lotnisku. Kocham cię.
- Ja cię też.
Kładę telefon na stoliku obok.
- Chcesz zjeść na tarasie? - pyta Antonio
- Jeszcze pytasz.
Z tarasu rozciąga się widok na wieże Eiffla i na całe miasto. Siadam na jedno z krzeseł.
- Więc jakie plany na dziś? - pytam nakładając ser na kromkę chleba
- Zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia, ale z tego co słyszałem chyba warto zrobić to wszystko dziś.
- Osz ty podsłuchiwałeś.
- Po prostu stałem blisko... - zaczyna się tłumaczyć
- Rozumiem rozumiem żartowałam.
- Przeglądałem dzisiaj portale w internecie. Po opublikowaniu wczorajszego wywiadu zniknęły obraźliwe wypowiedzi na twój temat.
- No nareszcie zaczyna się układać.
- Dobra musimy już jechać. - mówi Antonio
Dzisiaj jest chyba najcięższy dzień w moim życiu. Co chwilę zmiana stroju, makijażu, fryzury.  Ale warto dla Nathana. Ja wracam i on wyjeżdża w poniedziałek, on wraca ja wyjeżdżam. Na szczęście mój kolejny wyjazd jest tylko na dwa dni. Rozdanie nagród i wracam. Chwila na przerwę. Siadam w garderobie. Zerkam na telefon. Dostałam sms. Klikam "Pokaż".
Nie znam tego numeru.

To ja Steve. Musisz się ze mną spotkać. 
Będę czekał o 15 w Cafe De Flore.

- Jasne i co jeszcze. - mówię cichym głosem
Nie zmierzam tam iść. Odkładam telefon na stolik, bo fotograf mnie woła.
Wracam do pracy.
W tym samym czasie:
Natha usłyszał dzwonek do drzwi. Liz jest w przedszkolu. James śpi. Zbiega na dół żeby otworzyć.
To Tom.
- Siema Sykes. - mówi wchodząc do środka
- Parker. - mówi witając się z chłopakiem
Siadają na sofie w salonie.
- Będziecie mieli nowych sąsiadów. - mówi Tom
- Na serio ? Nie wiedziałem o tym
- Kelly wyjechała do Londynu.
- Wiesz kto to? - pyta Nath
- Nie. Gadałem z Kelly ponoć jakieś trzy dziewczyny. W weekend mają się wprowadzić.
- Mieszkam obok a nawet nic nie wiem. Słuchaj mam sprawę.
- Czekaj. Niech zgadnę Lena wraca szybciej i chcesz żebym z Eliza zaopiekował się Jamesem i Liz.
Nathan spojrzał zdziwiony na chłopaka.
- Jestem aż tak przewidywalny? - pyta zszokowany tym co przed chwilą usłyszał
- Nie po prostu cię znam. - mówi Tom uśmiechając się - no więc co to za pomysł?
Kończę sesję wpół do trzeciej. Po chwili wahania co zrobić wracam do hotelu. Wchodzę do wielkiego budynku. Na ściennym zegarku widzę że jest 15:20. idę w kierunku windy. Jednak się zatrzymuję gdy na jednym z foteli w holu widzę Steva. Omijam go i idę dalej w kierunku windy. Zauważa mnie i idzie w moją stronę. Nie reaguje na żadne jego słowa. Wchodzi za mną do windy. Wciskam przycisk na 5 piętro.
- Wiedziałem że nie będziesz chciała się spotkać
Cały czas milczę.
- Możesz milczeć tylko mnie wysłuchaj.
Nadal nic nie mówię. Gdy nagle winda się zatrzymuje. Nie no świetnie. Naciskam przyciski bez skutku zepsuła się. Musiała akurat teraz.
- Nie sądzisz że to znak żebyś mnie wysłuchała? - twierdzi
- Nie - mówię patrząc mu prosto w oczy
- Co ci szkodzi. Proszę. - mówi
- Nie obchodzi mnie to co chcesz mi powiedzieć. Dowiedziałam się wystarczająco dużo wczoraj.
- Ja na prawdę nie wiedziałem że to matka Roberta. - zaczyna się tłumaczyć
- Nie rozumiesz że tu nie chodzi od kogo się dowiedziałeś. Tylko o to że w to uwierzyłeś. Wyjechałeś na dwa lata nie prosząc mnie nawet o wyjaśnienie, nie dociekając prawdy. Ale najbardziej boli że mnie znałeś a uwierzyłeś pierwszej poznanej osobie.
- Ja wiem że to był błąd. Chce go naprawić.
- Po co go naprawiać. Przeżyliśmy dwa lata bez siebie. Przeżyjmy następne tak jak było.
- A Toby?
- O proszę dopiero teraz sobie o nim przypomniałeś? Wytłumacz mu to teraz.
- Proszę spotkajmy się jak kiedyś. Zrób to dla Tobiego.
- Steve - mówię podniesionym tonem - Tyle razy dzwoniłam do ciebie ty nie odbierałeś, później zmieniłeś numer, wyjechałeś, nie obchodziłam cię,a teraz po tym jak dowiedziałeś się prawdy chcesz żeby było jak kiedyś? Jutro wracam do Polski do swojej rodziny
- Daj mi drugą szansę.
Po chwili winda rusza. Na szczęście nie musimy siedzieć w niej do końca dnia. Wjeżdżamy na piąte piętro. 
- Bądź za pół godziny z Tobim w "Cafe De Flore".   - mówię wychodząc z windy
Czasami należy się wybaczenie. Przynajmniej jakaś szansa dla drugiej osoby. A może to moja zła cecha że daję drugiej osobie druga szansę. Co jeśli w końcu się okaże się że dałam mu drugą kulę bo za pierwszym razem mnie nie trafił ? 



***********************************************************************************
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Planowałam dodać jutro, ale nie wiem czy znajdę czas, bo zwalniam się ze szkoły i jadę do lekarza i wrócę być może późno. Dzięki za ostatnie komentarze i oglądalność. 
Więc KOMENTUJCIE i do następnego. 


3 komentarze:

  1. Oczywiście, że się podoba.. ^_^
    Stece, grrr... myślałam że jest mądrzejszy... :(
    Czekam na następny i Życzę weny...

    OdpowiedzUsuń
  2. OO.. boski! pisz szybko następny! życzę weny kochanie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny, ale to już norma. Podoba mi się, że Twoje opowiadanie przypomina telenowelę, tyle się dzieje, że aż obgryzam paznokcie z niecierpliwością czekając na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń