piątek, 31 maja 2013

32.Prawdziwa miłość...

 "Prawdziwa miłość jest chyba 
samą tęsknotą i pragnieniem."

Pierwsza burza tego lata. Leżałem na brzuchu trzymając rękę Leny i wpatrując się w okno. Niebo zaszło ciemnymi chmurami. Co kilka minut pojawiała się błyskawica, a po niej grzmiało. O szybę uderzały krople deszczu po czym spływały w dół. Obrazek od Liz leżał na stoliku obok. Zamknąłem oczy jednak nie dałem rady zasnąć, choć tak bardzo chciałem. Miałem nadzieję że Lena odwiedzi mnie znów w śnie. Teraz gdy jest w śpiączce tylko tam może być tak jak dawniej. Wieczór to czas największych przemyśleń. Do głowy nasuwa się najwięcej wydarzeń, historii, które przeżyliśmy lub chcielibyśmy przeżyć. Jedną z rzeczy które mnie dręczyły było to po co Tom przychodził do Leny. Nie zorientowałem się kiedy zasnąłem.
Otworzyłem oczy. Wszystko było takie same. Po chwili do sali weszła pielęgniarka. Była chyba nowa, bo dotychczas jeszcze jej nie widziałem.
- Niech pan się idzie napić kawy, coś zjeść - powiedziała - teraz ja się nią zajmę
Poszedłem na dół do bufetu żeby napić się kawy. Usiadłem przy jednym ze stolików. Przetarłem oczy. Upiłem łyka kawy. Siedziałem patrząc się w blat stołu. Nagle zauważyłem czerwoną kropkę na blacie stołu. Po chwili pojawiło się ich jeszcze kilka. Dotknąłem ręką do nosa. Zauważyłem że moja cała ręka jest we krwi. Wstałem żeby pobiec do łazienki. Jednak poczułem ogromny ból głowy i świat zaczął wirować. Nic nie widziałem. Słyszałem tylko szum w uszach i głosy ludzi siedzących dookoła. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Trzymałem się krzesła . Jednak na marne po chwili straciłem równowagę i upadłem.
- Nathan, Nathan - usłyszałem czyjś głos
Otworzyłem oczy.
- Co się stało? - zapytałem rozglądając się dookoła
- Zemdlałeś. To wszystko z przemęczenia. - powiedział lekarz
- Gdzie jest Lena? - zapytałem podnosząc się do góry co spowodowało ponowne zawroty głowy
- Nathan. Z Leną wszystko w porządku. Teraz musisz odpocząć. - powiedział lekarz
- Ja chce być przy niej nic mi się takiego wielkiego nie stało.
Lekarz dotknął ręką do czoła. 
- Dobrze zabierzcie go tam, bo tłumaczenie i tak nie ma sensu. - powiedział do pielęgniarzy stojących koło niego
- Mogę zadać jedno pytanie ? - zapytałem 
Pokiwał potakująco. 
- Dlaczego mam owiniętą głowę bandażem ? - zapytałem 
- Powiedzmy że gdy zemdlałeś miałeś niefortunny wypadek. Rozbiłeś głowę o róg stołu. - powiedział lekarz 
Leżałem obok Leny na drugim łóżku. Na wzmocnienie pielęgniarka podłączyła mi kroplówkę. 
Nagle ktoś otworzył drzwi od sali. Przyszedł Bartek.
Wszedł do środka. 
- Nath co ci się stało ? - zapytał zdiwiony 
- Zemdlałem. 
- Wiedziałem że to tak się skończy nikogo nie chciałeś słuchać żebyś odpoczął.
- A czy ktoś by siedział tu przy Lenie ? Odwiedziny raz na tydzień to według mnie trochę za mało. 
- Wiem, ale wtedy byśmy się jakoś rozdzielili. 
- Ja nie wiem czy wam tak trudno zrozumieć to że ja chce tu być. Ona może się nie wybudzić. Nie umiem sobie wyobrazić życia bez niej żadnej sekundy, minuty ani godziny. Wychodząc że szpitala wracacie do pracy, obowiązków i nie myślicie w jak poważnym stanie jest Lena.
- Teraz zauważam że rzeczywiście to jest nie fair. 
- Może trochę za późno. Słuchaj mam do ciebie prośbę w moim samochodzie jest laptop możesz mi go przynieść 
- No jasne. 
Dałem mu kluczyki. Po chwili wrócił. 
Postanowiłem zacząć poszukiwania rodziców Leny. Tylko  od czego zacząć?! Na każdej stornie było pełno artykułów o pobiciu Leny.
- Bartek a ty wiesz coś o waszych prawdziwych rodzicach ?
- Nie. Szukałem o nich informacji ale na nic. Byłem w ośrodku w którym dokonano adopcji i nic. Pustka.
Usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz był to numer policji. 
- Słucham 
- Nathan wiemy kto pobił Lenę. Mamy nowe fakty w sprawie. 
- To świetnie.
- A to wszystko dzięki dilerom. Ktoś chciał zlecić im pobicie jednak oni z niego zrezygnowali i przekazali je dwóm swoim pracownikom, którzy mieli u nich długi. Po prostu wrobili ich. 
- Wiadomo kto to zlecił? Chyb ten ktoś też powinien zostać zatrzymany. 
- Tak była to kobieta. Jest teraz też w więzieniu. 
- Znam ją? 
- Nazywa się Bella. 
- Wiem kto to. To mogło być oczywiste nienawidziła Leny. 
- Dobrze muszę już kończyć. Będziemy w kontakcie.
Odłożyłem telefon na stolik obok. 
- Więc kto to wszystko zaplanował?- zapytał Bartek 
- Bella. - powiedziałem 
Cieszyłem się że w końcu sprawa się wyjaśniła. Bartek posiedział jeszcze godzinę po czym wrócił do mieszkania. 
Odłożyłem laptop i się położyłem. Zamknąłem oczy. Kilka minut później usłyszałem jak drzwi ponownie się otwierają. Obróciłem się i zmroziło mnie. 
- Liz co ty tu robisz? - zapytałem zrywając się i podchodząc do dziewczynki.
- Przyszłam do ciebie i do mamy. Tęsknie za wami.
- Przyszłaś tu sama? 
- Przyjechałam tu autobusem. 
- Ale Liz jak to sama ? a gdzie babcia i dziadek ? Ot tak sobie wyszłaś?- zadawałem jej pytania 
- Chce być przy tobie i przy mamie.
Myślałem że pęknie mi serce kiedy widziałem smutek w jej oczach. Zakręciło mi się w głowie dlatego usiadłem na brzeg łóżka i wziąłem Liz na ręce. 
- Posłuchaj słońce. Bardzo źle zrobiłaś wychodząc nie mówiąc nikomu. Trzeba było zadzwonić do mnie i przywiózł bym cię tu. 
- Przepraszam, ale nie gniewasz się na mnie ? - zapytała 
- Nie, ale pamiętaj żeby nigdy więcej tak nie robić. - powiedziałem 
 - Dobrze.  - powiedziała patrząc mi głęboko w oczy , a po chwili zapytała - dlaczego mama śpi ? 
- Mama jest bardzo zmęczona i dlatego śpi . 
- A kiedy się obudzi ? 
- Nie wiem wtedy kiedy lepiej się poczuje. - powiedziałem całując Liz w czoło 
- Mam nadzieję że to będzie szybko, bo tęsknie za mamą. 
- Ja też, ale czuję że to już niedługo. - powiedziałem przytulając dziewczynkę 
Nie dałem rady nic więcej powiedzieć, ponieważ miałem gulę w gardle.




*********************************************************************************
Jak zawsze mam nadzieję że podoba wam się rozdział. Kolejny przyniesie coś nowego. Co może Wam się spodoba lub nie. To zobaczymy. Kolejny rozdział w środę. :)
KOMENTUJCIE!!
No i coś jeszcze bardzo dziękuję za życzenia urodzinowe. :)


niedziela, 26 maja 2013

31.Tylko sen...

 "Próbowałem ukrywać smutek 
jednak okazało się to na marne."
- Nathan wstawaj - usłyszałem
Otworzyłem oczy. Nade mną stała Lena. Wstałem pośpiesznie nie mogąc uwierzyć. Rozejrzałem się dookoła to nie był szpital. Znałem to miejsce. No tak to hotel w Budapeszcie w którym byliśmy w podróży poślubnej. Popatrzyłem na dziewczynę. Uśmiechała się do mnie szeroko od ucha do ucha. Położyłem ręce na jej biodrach i przyciągnąłem do siebie tak że jej czoło dotykał mojego. Jedną ręką dotknąłem jej policzka.Lena zamknęła oczy.
- Możesz powiedzieć jak to możliwe? - zapytałem
- To niemożliwe. To tylko sen.
- Nie chcę się z niego budzić.Proszę nie odchodź. - powiedziałem będąc tak blisko niej jak to tylko możliwe
- Wiesz że kiedyś nadejdzie ten moment mimo wszystko. Nie chcę tego chcę być przy tobie.
- Nie pozwolę ci odejść. - powiedziałem przytulając Lenę jeszcze mocniej niż wcześniej
- Nigdy nie odejdę zawsze będę blisko.
- Obiecaj mi że się wybudzisz. Obiecaj że nie odejdziesz tak jak moi rodzice.
- Wiesz przecież że cię nie zostawię. - powiedziała dotykając mojego policzka
Mimo że to był sen delektowałem się jej każdym dotykiem, słowem. Chciałem żeby została, ale czego można oczekiwać po śnie.
- Przejdziemy przez wszystko zobaczysz. - pocieszyła mnie
- Wiem to.
- To nie jest ostatnia przeszkoda.
W tym momencie nie wiadomo skąd zaczęła pojawiać się mgła.Wszystko dookoła zaczynało znikać.
- Co to znaczy? - zapytałem
Wtuliła się we mnie.
- Przepraszam za wszystko. - powiedziała płacząc
- Powiedz mi co nas jeszcze spotka. - powiedziałem przez łzy
- Kocham cię. - jej uścisk stawał się coraz mocniejszy jakby też nie chciała odchodzić
- Nie odchodź proszę. Nie zostawiaj mnie znowu. Zostań - mówiłem gdy mgła robiła się coraz większa
Powoli przestawałem czuć jej dotyk. Znikała, a ja nic nie mogłem na to poradzić.
- Przepraszam cię, ale to tylko sen. Pamiętaj jestem przy tobie cały czas. - słyszałem już tylko jej głos
- Kocham cię. - krzyknąłem
Wszystko dookoła zniknęło. Nie było nic. Totalna pustka.

Zerwałem się z łóżka. Rozejrzałem się dookoła. Byłem w szpitalu. Przetarłem oczy. Miałem mieszane uczucia po tym śnie. Spojrzałem na Lenę. Wydawało się jakby ani drgnęła, ale przecież jest w śpiączce to normalne.Spojrzałem na zegarek. Była na nim 10:30. Nie spałem kilka dni widać było moje zmęczenie. Wstałem dałem całusa Lenie i poszedłem do samochodu. W tym czasie do Leny przyszedł lekarz. Wsiadłem do samochodu i przekręciłem kluczyki. Odjechałem. Zatrzymałem się pod domem. Wyjąłem klucze i otworzyłem drzwi do mieszkania. Rzuciłem klucze na stolik stojący w korytarzu. W salonie siedzieli rodzice.
- I co z Leną ? Opowiadaj.- powiedziała mama
- Nie chcę o tym mówić. Przepraszam, jeśli chcecie możecie do niej jechać. Zostanę z dziećmi.
- To dobry pomysł. - powiedział tata
Poszedłem na górę do pokoju Liz. Otworzyłem powoli drzwi żeby tego nie usłyszała. Siedziała przy stoliku i rysowała.
- Niespodzianka - powiedziałem wchodząc do środka

- Tata - krzyknęła Liz i podbiegła do mnie
Wtuliła się w moje ramiona. Uniosłem ją do góry i okręciłem dookoła.
- To co idziemy do parku? - zapytałem
- Mama też z nami pójdzie? - po każdym takim pytaniu coś we mnie pękało
- Mama jest chora i nie może na razie chodzić z nami.
- A kiedy wyzdrowieje, bo chcę żeby było tak jak dawniej.
- Już niedługo. - powiedziałem całując dziewczynkę w nos - chodź zobaczymy co robi James
James siedział w łóżeczku i bawił się zabawkami. Odwrócił się kiedy weszliśmy do środka.
- A ty James chcesz iść do parku? - zapytałem wiedząc że nie uzyskam odpowiedzi
Schyliłem się nad łóżeczkiem, a chłopiec wyciągnął rączki.Wziąłem go na ręce, a później przebrałem.
Poszliśmy do pobliskiego parku. Liz od razu pobiegła na zjeżdżalnie, a James trzymając mnie za ręce i dreptał pomału w jej stronę.  Usiadłem na ławkę i podałem chłopczykowi chrupka kukurydzianego.
Okazało się że w parku jest koleżanka Liz dzięki czemu dziewczynka miała jeszcze większą frajdę.
- Nathan - usłyszałem za sobą głos Toma - co ty tu robisz?
- Nie widzisz siedzę.
- No ale myślałem że cały czas jesteś z Leną, wiesz coś nowego?
- Jest cały czas tak samo. Wiedziałbyś gdybyś ją odwiedził.
- Przecież odwiedzam Lenę, ale teraz mamy straszny młyn w studiu. A właśnie producent chce cię widzieć.
- Powiedz mu że nie mam teraz czasu.
- Ale Nath nagrywamy nowy kawałek.
- I? - zapytałem
- I to że musisz się pojawić w studiu żeby nagrać z nami piosenkę. - powiedział stanowczo
- Wiesz a może jeszcze trasa koncertowa? To dobry pomysł co nie? Tom. - krzyknąłem - ty słyszysz siebie ? mam latać nagrywać piosenki kiedy Lena leży w szpitalu
- Masz rację, ale zespół też jest ważny. Przyjedź to tylko godzina i po sprawie.
- Nie rozumiesz nie. Nie mogę uwierzyć że prosisz mnie o coś takiego.
- Od wypadku Leny zmieniłeś się. Na tym się nie kończy twoje życie. Rozumiem kochasz ją, ale inne rzeczy też się liczą.
- A te inne rzeczy to zespół ?!
- W pewnym sensie tak.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie jeżeli Lena jest w szpitalu to ja będę przy niej jedyne wyjście to spotkanie z dziećmi. Czasami czuję się jakbym był starszy od ciebie,a  ty dalej był rozpieszczonym nastolatkiem.
- Czyli chcesz wylecieć z zespołu.. - powiedział stanowczo Tom
- Fajnie że jesteś moim najlepszym przyjacielem. - powiedziałem z sarkazmem
- Nath, ale zrozum taka jest prawda.
- Jaka? że po tygodniu zwątpiliście w to że Lena się wybudzi.
- Tego nie powiedziałem - zaprzeczył Tom
- Ale na pewno chciałeś.
- W nic nie zwątpiłem po prostu musisz wrócić do normalnego życia.
- Moje życie jest przy Lenie, jeżeli chcesz się kłócić to lepiej idź już, bo uwierz mi nie mam humoru.
Nie wiedział co powiedzieć. Po chwili stania odszedł. Wydawało mi się to wprost śmieszne co mówił. Kocham śpiewać , szanuję zespół i wiem że mam też obowiązki wobec nich, ale oni muszą mnie również zrozumie. Mogę się założyć że chłopacy gdyby znaleźli się na moim miejscu zachowywali się tak samo jak ja, tylko że właśnie jest jedna różnica nie są w takiej sytuacji. Spojrzałem na Liz która w kółko zjeżdżała ze zjeżdżalni z resztą dzieci. James chrupał dalej chrupki kukurydziane i patrzył się na mnie swoimi słodkimi oczkami. Wziąłem go na ręce i przytuliłem do siebie. Zaczął się śmiać na cały głos.
- Tato tato - usłyszałem głos Liz
Od razu przeniosłem wzrok an nią, bo wystraszyłem się że coś jej się stało. Zauważyłem że dziewczynka biegnie w moją stronę.
- Chodź my na lody. - dodała
- No dobra. - powiedziałem sadzając do wózka Jamesa
Liz poprosiła o dwie gałki truskawka i wiśnia, też poprosiłem o dwie gałki jabłko zielone i karmel, a dla Jamesa wziąłem sam wafelek ponieważ był jeszcze za mały.
- Tato możesz ukucnąć? - zapytała Liz
- Tak, ale po co ? - zapytałem kucając przed dziewczynką
Ubrudziła mój nos lodem.
- Ej ty. - powiedziałem robiąc to samo
- Fajnie że się uśmiechasz. - powiedziała 
Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Próbowałem ukrywać smutek jednak okazało się to na marne. 
- Tato mama na pewno wyzdrowieje 
- Wiem to słonko. - powiedziałem wymuszając uśmiech 
Wróciliśmy do domu. James smacznie odsypiał swoją popołudniową drzemkę, więc zaniosłem go i położyłem do łóżeczka. Razem z Liz oglądaliśmy The Looney Tunes Show. Spojrzałem na zegarek było po 16:00. Rodzice wrócili spojrzałem na mamę i tatę nie dało się ukryć że mieli podkrążone i całe czerwone oczy od płaczu. Wstałem i poszedłem za nimi do kuchni. 
- Nie wiedziałam że jest aż tak źle. - powiedziała mama siadając na krześle i opierając głowę o rękę 
- Rozmawialiście z lekarzem ?  Coś się dzieje?
- Właśnie to jest najgorsze nic się nie dzieje. - odpowiedziała 
- Ja będę się zbierać nie chcę żeby Lena była sama. - powiedziałem odwracając się w kierunku korytarza 
- Ona nie jest sama. Przed naszym wyjściem przyszedł do niej Tom. - powiedział tata 
Odwróciłem się nie dowierzając. 
- Tom? - zapytałem 
Pokiwali potakująco głową. Byłem tym zaskoczony czyżby to co mu powiedziałem dało mu do myślenia. Wróciłem do pokoju gdzie Liz oglądała bajki. 
- Skarbie muszę już wracać do mamy. - powiedziałem 
- Szkoda, poczekaj tu chwilę. - powiedziała i pobiegła schodami na górę 
Chwilę później zbiegła na dół trzymając kartkę w dłoni. 
- To dla mamy. - powiedziała podając mi obrazek 
Moje oczy zrobiły się szkliwe jak nigdy jednak nie chciałem płakać przy Liz. 
- Jest śliczny na pewno się ucieszy - powiedziałem przytulając dziewczynkę 
Dałem jej całusa i zajrzałem jeszcze do Jamesa. 
Wyszedłem, przekręciłem kluczyki i odjechałem. 



**********************************************************************************
Mam nadzieję że podoba się wam rozdział. :) Czekam na wasze opinie. :)
Kolejny jak zawsze we wtorek lub w środę chociaż w środę mam urodziny to nie wiem :) zależy od mojej weny 
KOMENTUJCIE!!!!




wtorek, 21 maja 2013

30.Już je mam...

 "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o 
które warto walczyć do samego końca."

Pojechałem do domku nad jezioro. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Wszystko leżało na swoim miejscu. Tak na prawdę nie wiedziałem czego mam szukać i gdzie. Miałem totalną pustkę w głowie. Przypomniał mi się jedynie list Leny.
- Pokaż mi gdzie to jest. - powiedziałem sam do siebie
Najgorsze było to że nie wiedziałem czego szukać. Otworzyłem szafę i wyrzuciłem z niej wszystkie ubrania. Jednak to wszystko było na marne, bo nic tam nie znalazłem. Z każdą sekundą coraz
bardziej wariowałem. Zdjąłem wszystkie półki z regału żeby zobaczyć że tam nic nie ma. Minęło trzy godziny sprawdziłem już dosłownie wszystko. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Wziąłem krzesło i postawiłem przy szafie. Stanąłem na nie. Na szafie zauważyłem jakiś kuferek. Pomyślałem że na reszcie to znalazłem. Zszedłem z krzesła i usiadłem na brzegu łóżka. Otworzyłem kuferek i wyciągnąłem z niego notatnik, zeszyt? nie wiem jak to nazwać coś w tym stylu. Na nim mieścił się napis "psssss... tu śpią wspomnienia. Moje serce zaczęło bić mocniej. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem notes. Zdziwiło mnie to że zamiast kartek były to sklejone koperty, a na nich pisały nazwy miesięcy. Otworzyłem jedną z nich i wyjąłem kartkę.

Znalazłeś to czego szukałeś. Wiedziałam że nie skończy się na jednym liście. Ciekawi mnie jedna rzecz jak długo tego szukałeś. Wiem że jesteś niecierpliwy, dlatego zrobię ci na złość. Bardzo lubię się z tobą droczyć. Zauważyłeś?! Z resztą ty tak samo ze mną. Więc jak się zorientowałeś są tu wiadomości ode mnie każda koperta jest przeznaczona na jeden tydzień. Spójrz teraz na zegarek. 

Podniosłem głowę i spojrzałem na zegarek. Godzina 14:12.

Od teraz to nasza godzina. Co tydzień tego samego dnia możesz otworzyć jedną kopertę. Od teraz wszystko będzie inne. Obiecuję że ju niedługo wszystko się zmieni. Obudzę się zobaczysz. Tylko daj mi czas. Zaczynam zdawać sobie sprawę że to był zły pomysł napisanie tego życzenia do ciebie. Jednak jeśli nie czujesz się na siłach żeby tak dalej żyć podpisz zgodę na odłączenie pokarmu.Wiem że piszę że jestem silna i że się obudzę, ale boję się że może być inaczej. Dlatego każda koperta zawiera prośbę ode mnie. 
Wiesz jak zależało mi na odnalezieniu rodziców. Dlatego proszę cię spróbuj ich odnaleźć. 
                                                                                                                 Lena

Dlaczego tylko jeden list w tygodniu chciałbym usiąść i przeczytać wszystkie za raz i czytać je od nowa każdego nowego dnia. Byłem szczęśliwy, ale jednoczenie przejęty tym jak uda mi się odnaleźć rodziców Leny. Nie wiem przecież nic o nich tak samo jak wszyscy inni nic o nich nie wiedzą. Jedyną szansą jest pojechać do ośrodka z którego została zaadoptowana Lena. Jednak dręczyło mnie  że od przybranych rodziców Leny nic się nie dowiem. Do głowy mi naszło pójście do telewizji jednak po chwili wiedziałem że to zły pomysł. Dla mediów byłaby to kolejna plotka, która toczyłaby się jak kula śnieżna coraz to powiększając się.  Wystarczy że teram pod szpitalem czeka tłum paparazzi. Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon który zaczął dzwonić. Pośpiesznie nacisnąłem zieloną słuchawkę mając nadzieję że być może Lena się wybudziła.
- Słucham.
- Dzień dobry panie Sykes to ja ochroniarz mogę wiedzieć dlaczego nie powiadomił pan nas że wyjeżdża
- Mówiłem że chcę żeby był chronione tylko dzieci. Czy to tak ciężko zrozumieć?
- A dla pana ciężko zrozumieć że nie znaleźliśmy jeszcze tych dilerów i panu może grozić to samo co Lenie.
- Postanowiłem już że nie potrzebuję ochrony. Proszę pilnować miejsc tam gdzie są dzieci.
Rozłączyłem się. Korciło mnie żeby otworzyć kolejne koperty jednak hamowało mnie to że Lena napisała co innego.
Wsiadłem do samochodu i odjechałem. Wróciłem do szpitala. Usiadłem przy łóżku Leny i zacząłem czytać list na głos. Nie wiem co moim zdaniem to miało dać jednak chciałem żeby wiedziała że to sprawiło mi taką radość. Przeczytanie kolejnej wiadomości od niej tego się nie dało opisać. Najgorsze jest to że nie wiedziałem nawet kiedy pisała te wszystkie listy. Przypuszczam że gdy byłem w trasie. Podszedłem do okna żeby je otworzyć na zewnątrz była taka ładna pogoda, a w środku było strasznie duszno. Wróciłem na miejsce i przypatrywałem się twarzy Leny. Czekałem na jakikolwiek ruch powiekami czymkolwiek. W głębi błagałem żeby to zrobiła i żeby było tak jak dawniej. Minęło kilka dni a ja straciłem totalną rachubę czasu. Wszyscy mieli własne obowiązki i przychodzili tylko na godzinę. To zrozumiałe każdy ma swoje życie. Wiem że są przyjaciółmi Leny. Wiele razy mówili że chcieliby zostać i być tu cały czas, ale praca nie pozwala im na to. Nagle usłyszałem jak drzwi się otwierają. Odwróciłem się i zauważyłem że do środka wwożą łóżko szpitalne. Zdziwiłem się myślałem że to sala jednoosobowa.
- Jakiś nowy pacjent? - zapytałem
Pielęgniarka się uśmiechnęła.
- Powiedzmy. Jest strasznie uparty. - powiedziała śmiejąc się
- Myślałam że to sala jednoosobowa.
- Bo to prawda.
- Ja już nic nie rozumiem - powiedziałem zdziwiony
- Mogę ci coś powiedzieć? - pokiwałem potakująco głową - gdy widziałam was w gazetach i telewizji nie wierzyłam w to co o was piszą i mówią, ale to co teraz widzę to brak mi słów wy jesteście przykładem na to że prawdziwa miłość istnieje
- To przez to że tu siedzę cały czas?
- Po części, ale to co dzisiaj zobaczyłam to mnie zszokowało. Ty nic nie wiesz?
- O czym ? - nie było mnie zaledwie kilka godzin a zdarzyło się tyle rzeczy
- Będziesz tu spał. To łóżko dla ciebie. Lekarz dostał list od prawnika Leny. 
- Prawnik napisał list z prośba o łóżko dla mnie -  parsknąłem śmiechem bo wydawało mi się to komiczne 
- To Lena napisała to. 
Patrzyłem na nią jak wryty. Myślałem nad tym jak dużo razy musiała o tym myśleć. Lena nie tylko bała się choroby, ale też dilerów. Ale dlaczego nie powiedziała mi o nich być może to wszystko by się nie stało. 
- Nathan jesteś tu - usłyszałem nagle 
- Tak, ale nie mogę w to uwierzyć. 
- Wiem też byłam tym zaskoczona mogę porozmawiać z tym prawnikiem? 
- Był tutaj na chwilę,  żeby dać tylko ten list. Wyjechał za granicę, ale za kilka dni ma wrócić. - powiedziała spoglądając na zegarek - przepraszam ale muszę teraz iść w razie czego wiesz gdzie mnie szukać 
Pokiwałem potakująco głową. Usiadłem na łóżko. Uśmiechnąłem się myśląc o tym wszystkim. Mimo wszystko tej całej sytuacji i tak sprawiała że się uśmiechałem. Siedziałem tak przez kilka godzin. Podczas tego czasu pielęgniarka przychodziła kilka razy. Nadszedł wieczór. Wyjąłem z kieszeni telefon. Wystukałem numer do domu. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem. 
- Słucham. 
- Cześć tato. Liz śpi?
- Nie zaraz ci ją dam. 
- Tatuś - usłyszałem w słuchawce
- Tak jak się czujesz? 
- Dobrze. Kiedy wrócicie z mamą? 
- Już niedługo. Zobaczysz. 
- A co się stało? 
- Nic złego mama zachorowała. 
- A mogę przyjść do niej? Narysowałam jej obrazek. 
- Musisz jeszcze trochę poczekać.
- Szkoda, a kiedy wrócisz do domu? 
- Jutro do was przyjadę i od razu wezmę obrazek. Dobrze? 
- Może być. A pobawisz się ze mną? 
- No pewnie. Z tobą i Jamesem. 
- Muszę już iść, bo dziadek obiecał mi że przeczyta bajkę.
- To fajnie.
- Nom, tylko szkoda że nie umie zmieniać głosu tak jak ty, ale i tak jest fajnie. 
- Kocham cię.
- Ja cię też tato. To do jutra. Pa 
Schowałem telefon do kieszeni i położyłem się. Moje łóżko stało wystarczająco blisko żebym mógł złapać za rękę Lenę.
- Już niedługo szczęście powróci, chociaż ja już je mam. - powiedziałem a moje oczy zrobiły się szklane od łez napływających do nich



**********************************************************************************
Mam nadzieję że spodobał wam się rozdział. Kolejny w weekend. :)
CZEKAM NA WSZE OPINIE. 
Dzięki że jesteście. :)
                                                                                                                    

niedziela, 19 maja 2013

Nominacja.

Dziękuję za nominację The Versatile Blogger Award od: Jessica Jess.
Pisałam u cb że cię walnę za te 13 faktów. No więc oto fakty o mnie: 

1. Nałogowo czytam książki. 
2. Za kilka dni będą moje urodziny. 
3. Nie mogę się już doczekać wakacji. 
4. Największa radość sprawia mi pisanie i czytanie waszych komentarzy. :)
5. Nie lubię lodów o smaku wanilii lub czekolady.
6. Kocham buty na wysokich obcasach. Wielbię je. 
7. Lubię winogrona, ale nienawidzę w nich pestek. 
8. Mimo że uczyłam się pływać i tak nie umiem. 
9. Kocham Włochy chciałabym tam zamieszkać. 
10. Moja wyobraźnia jest nieskończona i coraz to wymyślam to nowe historie na bloga, więc nudy nie będzie. 
11. Przyszłość wiążę z dziennikarstwem. 
12. Jestem zawzięta czasami może za bardzo. 
13. Żadnego dnia z mojego życia nie żałuję nawet tego najgorszego, bo uważam że trzeba to po prostu zostawić za sobą mimo że czasami boli. 

No więc teraz nominacje:
1. http://my-life-is-your.blogspot.com/
2. http://twlovestoryy.blogspot.com/
3. http://twlovestoryy.blogspot.com/

Wiem że nominacji ma być więcej ale nominowałam te blogi które chciałam. :*
Rozdział pojawi się we wtorek.

środa, 15 maja 2013

29.Jeśli to czytasz...

 "Jeśli będziesz przemawiał w gniewie, 
będą to słowa, których zawsze będziesz żałował."

W końcu przyszedł lekarz.
- Przepraszam, musiałem iść do pacjenta. - powiedział siadając przede mną
- Dobrze, więc o co chodzi? Błagam niech pan tylko nie mówi że dzieje się coś złego. - powiedziałem z nadzieją
- Wszystko jest na razie dobrze, ale musisz coś zobaczyć. - powiedział podając mi kartkę
Wziąłem w dłonie kartkę i przyjrzałem się jej dokładnie. Po przeczytaniu pierwszych wyrazów zrozumiałem że to życzenie Leny o niepodtrzymywanie życia w razie choroby czy śpiączki. Nie mogłem w to uwierzyć. Dalej wpatrywałem się czytając dalej: " Po dwunastu tygodniach ma zostać odłączone sztuczne odżywianie."
Rzuciłem kartką na stół.
- To stek bzdur nie zgadzam się na to. - krzyknąłem
- Całkowicie cię rozumiem to normalne.
- Mogę to jakoś podważyć lub coś takiego ?
- Nie, ale masz szczęście, bo to do ciebie należy wybór. Jeżeli Lena się nie wybudzi w ciągu 12 tygodni będziesz musiał zadecydować.
- Nie będę o tym decydował ja wiem że ona się niedługo wybudzi. Niech pan nie zajmuje się tą sprawą.
- Nie mogę. - powiedział lekarz - prawnik dał mi coś jeszcze
- Jest jeszcze jakiś papierek, który ma decydować o czyimś życiu. To niedorzeczne. - parsknąłem śmiechem
- Akurat ten papierek to list od Leny. - po usłyszeniu tego zmroziło mnie. Wpatrywałem się w kopertę, którą trzymał w dłoniach.
- Możesz go wziąć ja tylko go przekazuje on jest dla ciebie. - powiedział podając mi kopertę
Wyciągnąłem dłoń. Wszystko mnie przerosło czułem że zaraz upadnę, więc wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na jednej z ławek ciągnących się wokoło szpitala. Ten dzień był chyba najsłoneczniejszym dniem w ciągu tego lata. Dlaczego nie może być inaczej? zadawałem sobie pytanie trzymając kopertę. Dlaczego nie możemy być teraz razem ? Gdybym tylko wiedział że to wszystko tak się skończy. Nigdy nie powiedziałbym tego że chcę rozwodu. Tak na prawdę za każdym razem, gdy mówimy w gniewie zawsze tego żałujemy. Zamiast najpierw przemyśleć to rzucamy słowa na wiatr. Powinienem ją wtedy przytulić i powiedzieć: "że wszystko się ułoży. To nic nie zmienia. "Przecież Lena mówiła mi że to było pod wpływem emocji.
Otworzyłem kopertę i wyciągnąłem z niej kartkę. Chwilę później zauważyłem że na kartkę spadła moja łza. To wszystko mnie przytłaczało. Często nie myślimy o takich chwilach one przychodzą tak nagle że nie mamy na to czasu. Nie wiedziałem nawet kiedy Lena to napisała. Spojrzałem w róg kartki. Wróciłem wspomnieniami do tego dnia. Pamiętam to było w dniu kiedy jej stan się pogorszył. Leżała wtedy w szpitalu na obserwacji. Nigdy bym nie pomyślał że przyjdzie jej do głowy coś takiego. 
Usiadłem na ławce po turecku i zacząłem czytać. 

Nath!!
Jeśli to czytasz to oznacza że stało się to czego nie chciałam. Być może to przez moją chorobę albo po prostu stało mi się coś złego. Ja wiem że być może cię zraniłam pisząc potajemnie życzenie o niepodtrzymywanie życia, ale teraz moje życie jest w twoich rękach. Przemyśl wszystko dokładnie i wybierz czy chcesz żyć tak dalej. Czekając z dnia na dzień na to co może nigdy się nie stać. Jeśli jestem w śpiączce i nie reaguję na nic to wiedz że za każdym razem na pewno czuję twój dotyk, słyszę każde twoje słowo i szept, czuję każdy pocałunek. Opowiadaj mi o tym co się dzieje teraz. Chcę żebyś był przy mnie zawsze, ale też nie rezygnuj z innych rzeczy. Opiekuj się dziećmi, które są tak dla nas ważne. Ja się nigdy nie poddaję, ale niestety kiedyś przyjdzie taki czas że nie będę miała na to wpływu i po prostu odejdę. Mogłabym ta pisać bez końca, ale widzę że kartka robi się coraz bardziej mokra. Pamiętaj nie zostawię cię zawsze będę przy tobie. Wiem że jesteś uparty, ale kocham to w tobie. Zapewne siedzisz lub stoisz lub cokolwiek teraz robisz jesteś smutny. Chcę żebyś się uśmiechną. Na myśl o twoim uśmiechu sama się uśmiechnęłam. Nie umiem się z tobą pożegnać może temu że tak bardzo cię kocham. Pojedź do naszego domku nad jeziorem. Zaprowadzę cię tam gdzie znajdziesz coś dla siebie. Nie chcę kończyć, ale muszę słyszę twoje kroki. Nie mogę się doczekać pocałunku od ciebie.

                                                                                                                                Lena

Uśmiechnąłem się jednocześnie płacząc. Wstałem i od razu poszedłem do środka na salę Leny. Usiadłem obok jej łóżka i złapałem za rękę. Spojrzałem na jej twarz wyglądała tak jakby spała. Gdy widziałem te siniaki na jej twarzy, podbitą wargę czułem wewnętrzny ból i chęć zniszczenia osoby która jej to zrobiła.
- Teraz jestem pewny że mnie słyszysz. Mam ci wiadomość nie zgodzę się na to. Napisałaś że wybór należy do mnie i podjąłem już decyzję. Musisz walczyć ty i ja musimy oboje. - powiedziałem przykładając jej dłoń do swoich ust 
Przeczytałem jeszcze dziesięć razy ten sam list. Wiedząc że ostatni raz trzymała go Lena sprawiał mi radość. Wolałbym żeby to wszystko się nie wydarzyło, ale niestety stało się. Teraz wiem że będę walczyć. Ten list dał mi do myślenia i podniósł mnie na duchu. Ciekawi mnie jedno zdanie które Lena zapisała : "Pojedź do naszego domku nad jeziorem. Zaprowadzę cię tam gdzie znajdziesz coś dla siebie."  Wiem że tam pojadę  tylko jeszcze nie teraz. Teraz chcę być blisko Leny. Tylko to...




**********************************************************************************
I już po bierzmowaniu. Powiem jedno to niesamowite przeżycie. To coś niezwykłego szczególnie moment kiedy jest przy tobie biskup i na czole kreśli krzyżmem znak krzyża. Dobra wracając do opowiadania.  Mam nadzieję że podoba wam się rozdział. Czekam na wasze opinie. 
KOMENTUJCIE!!!!!!! 
Dzięki za dużą ilość wejść. :)
Kolejny rozdział hmmm... zależy od Was :)

piątek, 10 maja 2013

28.Jestem tu tylko dla niej...

 "Jeśli będziesz przemawiał w gniewie, 
będą to słowa, których zawsze będziesz żałował."

Niestety po godzinie lekarze kazali mi wyjść od Leny. Jednak usiadłem na podłogę pod jej drzwiami i siedziałem tam do kolejnego pozwolenia na wejście.
- Nath widzę że będą z tobą problemy. - powiedział lekarz gdy mnie zobaczył - wracaj do domu i wróć tu jutro nic nie dasz tym siedzeniem
- Niech pan się nie powtarza, bo to i tak nie ma sensu. - powiedziałem wiedząc jaki jestem
Wyjąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer mamy Leny:
M: Słucham. - usłyszałem w słuchawce
N:  Cześć mamo. Mam do ciebie prośbę możesz razem z tatą zająć się dziećmi.
M: Nathan. Wiesz że nie musisz się nawet o to pytać. Dla mnie to przyjemność.
N: No, ale może musicie wracać do Włoch.
M: Nie wrócimy w takim momencie. O nic się nie martw są pod dobrą opieką.
N: Dziękuję.
M: A co z Leną?
N: Zapadła w śpiączkę, lekarze mówią że jest w ciężkim stanie. Przepraszam, ale muszę kończyć.
Nie mogłem powtarzać dla każdego tego samego. Miałem dość. Wiedziałem że ona przeżyje. Musi przeżyć wiem że mimo tego wszystkiego co jej powiedziałem nie zostawi mnie. Nie odejdzie. Przeżyje.
Następnego dnia z samego rana do szpitala przyszła policja. Każdego po kolei przemaglowali pytaniami na temat sprawy. Na samym końcu przyszli do mnie. Usiadłem na krzesło, a oni obok mnie dwóch policjantów.
- Wie pan coś w tej sprawie? - zapytał chudszy z nich
- Myślę że to ma znaczenie. Wczoraj rano dostałem wiadomość na czacie od anonima.
- Dobrze, więc będziemy musieli to sprawdzić. Dostał pan te wiadomości na telefon, komputer?
- Na laptop jest w domu możecie go zabrać.
- Wie pan coś jeszcze?
- Nie, ale Rich był tu dzisiaj i mówił że wie kto to zrobił.
- Był już u nas. Został zatrzymany.
- Ale za co?
- Za handel narkotykami. Przyznał się do tego. Teraz dzięki niemu może udać nam się namierzyć dilerów, którzy mogli mieć udział w tej sprawie.
- Ile zostanie w więzieniu?
- Za pomoc w sprawie kara może zostać zmniejszona i najniższy wyrok to 5 lat. Więc tak zrobimy coś takiego dostanie pan ochronę, dom też zostanie podjęty ochroną wtedy będzie bezpieczniej.
- Najbardziej zależy mi żeby dzieci były najbezpieczniejsze.
- Dobrze, nie musi się pan o to martwić. 
Poszedłem kupić sobie kawę. Pod drzwiami do oddziału czekali wszyscy: Cher, Siva, Pegi, Jay, Eliza, Tom, Julia, Max, Jennifer, Bartek.  Usiedliśmy w szpitalnej kawiarni. 
- Nathan może pojedziesz do domu? Wyśpisz się od razu poczujesz się lepiej. - powiedział Max
- Cholera jacy wy jesteście uparci. Zaczynacie mnie wkurzać. Znacie mnie i wiecie że bez sensu jest te wasze gadanie. 
Jennifer, Cher i Julia przyniosły kawę i kanapki. Wziąłem jeden kubek i postawiłem przed sobą. Wpatrywałem się w blat stołu rozmyślając nad całą sytuacją, a gdy podniosłem wzrok zauważyłem że wszyscy gapią się na mnie. 
- Nie chce mi się jeść. - powiedziałem wiedząc o co im chodzi 
- Zachowujesz się jak dziecko. - powiedziała Eliza 
- Nie. Ja po prostu zachowuję się jak ktoś kto kocha prawdziwie. 
- Nie jedzeniem, nie spaniem nic nie zdziałasz. 
- Cały czas w kółko to samo to nie jest teraz najważniejsze. - powiedziałem znów przenosząc wzrok na blat stołu
- My to wiemy, ale chyba nie chcesz znaleźć się na sali obok niej. - powiedziała Pegi myśląc że to da mi coś do myślenia 
- W sumie wtedy może byłoby łatwiej nie musiałbym wkradać się na oddział żeby być blisko Leny. Nikt by mnie nie wyganiał stąd, bo czuję się teraz jakbym wszystkim przeszkadzał. 
- Nathan. - podniosłą głos Jennifer - w takiej chwili musisz ty chociaż dbać o siebie przecież musisz zająć się dziećmi 
- Wiecie co czego ja chcę? żebyście w końcu przestali traktować mnie jak dzieciaka to że jestem najmłodszy nie oznacza że macie prawo traktować mnie jak idiotę. - krzyknąłem 
- Wiesz że wcale tak cię nie traktujemy. - zaprzeczyła Cher 
- Nie?! a teksty typu Nath idź odpocząć, zjedz coś, nic tym nie dasz na każdym kroku to samo. Mam tego dość. Jeśli chcecie tu być to bądźcie dla Leny, a nie po to tylko żeby uczyć mnie jak mam żyć. 
- Źle to odbierasz. My jesteśmy tu dla Leny, tylko że ty....- dalej wszyscy się upierali 
- No co ja? Ja tu jestem dla niej, tylko dla niej. Wy nie martwcie się o mnie tylko o Lenę. Przepraszam was, ale chyba będzie lepiej jeśli sobie stąd pójdziecie. - nie chciałem tego powiedzieć, ale byłem strasznie wkurzony tymi ich ciągłymi tekstami
- Zaczynasz już bredzić. Nie pójdziemy sobie, bo jesteśmy tu dla Leny, ale też dla ciebie. 
- To proszę was bądźcie tylko dla niej. - powiedziałem i nagle poczułem dłoń na ramieniu 
Od razu odwróciłem się do tyłu. Był to lekarz Leny. Zerwałem się z krzesła. 
- Coś się stało? Obudziła się? - zacząłem zadawać pytania z nadzieją 
- Nie, ale muszę ci coś powiedzieć. - z jego twarzy nie dało się wyczytać czy to dobra czy zła wiadomość 
Miałem nadzieję że będzie to coś dobrego. Kolejny raz usiadłem w jego gabinecie. Z niecierpliwością czekałem na wyjaśnienia o co chodzi. Jednak moja cierpliwość była coraz mniejsza, ponieważ po wejściu do jego gabinetu pielęgniarka zawołała go do jakiegoś pacjenta. Patrzyłem na zegarek i przesuwające się wskazówki. Oparłem się o oparcie od krzesła. Kiedy usłyszałem otwierające się drzwi od razu podniosłem się z krzesła ciesząc się że w końcu usłyszę to co chce mi powiedzieć lekarz.
.....



**********************************************************************************
Urwałam wiem. Błagam tylko nie bijcie, bo i tak jestem w rozsypce.  Głupia choroba i pytanie dlaczego właśnie ja? Od wczoraj nienawidzę kroplówek na samą myśl o nich przechodzą mi dreszcze. :(
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Następny już niedługo. 
KOMENTUJCIE!!!!!

środa, 8 maja 2013

27.Nigdy...

 "Nie pozwolę ci odejść. Nigdy."

- Nath, co się stało? Ja w to nie wierzę. - usłyszałem głos Cher podbiegającej do mnie
Milczałem. Wszyscy stanęli dookoła mnie czekając na odpowiedź. Problem w tym że ja nie mogłem sam uwierzyć w to co się stało. Ukryłem twarz w dłoniach, po czym przeczesałem ręką włosy. Czułem że zaraz wybuchnę płaczem przez to wszystko co się stało.
- Gdybym jej nie zostawił i wrócił z nią to wszystko by się nie stało. Zachowałem się jak idiota jeszcze te wiadomości rano tym bardziej nie powinienem tego zrobić.  - wstałem ze złością tak że krzesło przesunęło się robiąc przy tym hałas
- Obwinianie się nic nie pomoże. - powiedział Tom
- Ale to prawda. - dalej brnął w swoje
Chodziłem w tą i z powrotem czekając na jakieś wiadomości. Czas ciągnął się nie ubłagalnie każda minuta wydawała się godziną. Oparłem się o ścianę i nie wytrzymałem. zacząłem płakać. Usłyszałem czyjeś kroki. Spojrzałem w bok. Gdy zobaczyłem Richa nie wytrzymałem.
- Wynoś się stąd, bo nie ręczę za siebie. - rzuciłem się na niego
- Nath uspokój się wiem kto to zrobił Lenie.
- Gdyby nie pojechała do ciebie to by się nie stało. Nie chcę cię widzieć słyszysz wynoś się stąd. - miałem tak wielką ochotę przywalić mu za to wszystko
- Wiem że to moja wina. Pomogę ci. Tylko daj mi ci wszystko wyjaśnić.
- Nie chcę twojej pomocy. - krzyczałem aż w końcu uciszyła mnie pielęgniarka
- Lenę pobili dilerzy.
- Że co? Jacy dilerzy
- To długa historia dlatego daj mi to wyjaśnić. - zaczął - Kiedyś byłem wplątany w narkotyki. Przez pewien czas ukrywałem się przed dilerami. Oni mnie śledzili i znaleźli u was na weselu razem z Leną. Od tamtej pory pracowałem dla nich bo zagrozili że zrobią coś Lenie.
- Ty gnoju. Rozumiem wszystko. Wyjechałeś i zostawiłeś ją samą. - rzuciłem się na niego
Chłopacy odciągnęli mnie do tyłu. Jednak i tak udało mi się walnąć w jego twarz pięścią.
- Ja tego nie chciałem ...
- Jak mogłeś narazić ją na takie niebezpieczeństwo? Czemu nie powiedziałeś o tym dla mnie chroniłbym ją. Wynoś się stąd i nie wracaj. Uwolniłeś się już od dilerów masz co chciałeś.
- Nath ja..
- Wynoś się - krzyknąłem
Chłopak odwrócił się i odszedł.
- Co to wgl miało być? - powiedziałem wkurzony 
W tym samym momencie wyszedł lekarz. Od razu podbiegłem do niego. 
- Nathan musimy porozmawiać chodźmy do gabinetu. - powiedział wskazując drzwi 
- Gdzie jest Lena? Ja chcę być teraz przy niej. - zacząłem 
- Najpierw musimy porozmawiać. - zaprotestował lekarz 
Usiadłem na krześle, a przede mną usiadł lekarz. 
- Jak się czuje Lena? To coś poważnego? - zadawałem pytania 
- Lena została dość brutalnie pobita. Od dawna nie spotkaliśmy się jeszcze z takim pobiciem. Jedyny plus w tym wszystkim to to że kula którą została postrzelona otarła się tylko o ramię. Gdybyś się tam nie zjawił mogłaby zostać postrzelona, ale wróćmy do sedna poważny uraz głowy spowodował że Lena zapadła w śpiączkę i przez co mogło dojść do utworzenia się krwiaka, obrzęku mózgu, co jest stanem zagrożenia życia. - powiedział 
Siedziałem milcząc. Czułem jak moje oczy są szkliwe i że po chwili zacznę płakać. 
- Ale ona nie umrze. Niech pan mi to obieca. 
- Niestety nie mogę tego zrobić. 
Pękłem po prostu zacząłem płakać jak dziecko. 
- Niech pan mnie do niej zaprowadzi. 
- To jest nie możliwe. Lena leży na OIOM-ie.
- Powiedziałem żeby pan mnie tam zaprowadził. - krzyknąłem 
W takich momentach nie mamy nad sobą kontroli. Choćbyśmy najmocniej chcieli zachować spokój nie uda nam się tego zrobić. 
- Być może jutro. Proszę jechać do domu i wrócić jutro. Nic pan tu nie pomoże. 
Wstałem i wyszedłem trzaskając drzwiami. Mam jechać do domu? Nie zostawię tu Leny. Pragnienie bycia przy niej jest tak wielkie że to mnie przerasta. Muszę być przy niej. Dostać się na salę. 
- I co powiedział lekarz? Możemy do niej wejść?- usłyszałem pytania od przyjaciół
-  Lena leży na OIOM-ie i nikt nie może do niej wejść. Nie wiadomo czy przeżyje. - powiedziałem po czym ukucnąłem
- Nath ona się nie podda. Lena jest silna. - zaczęli mnie pocieszać 
- Jeszcze do tego nie chcą mnie do niej wpuścić. Ja muszę tam jakoś wejść. 
- Wymyślimy coś. Poczekaj tu. - powiedział Tom z Maxem równocześnie i poszli do gabinetu 
Jednak marnie im to poszło, bo po chwili wyprowadził ich lekarz i powtórzył to samo co mi. 
Podszedłem do drzwi które prowadziły na oddział. Jedyny problem to taki że przez cały czas pacjenci są obserwowani i od razu zostanę nakryty. Postanowiłem i tak spróbować. Jednak po kilku krokach od razu zostałem przyłapany. 
- Błagam panią tam leży moja żona mogę do niej wejść. Proszę. - zacząłem 
- Przed chwilą był tu lekarz Jim z którym rozmawiałeś. Ostrzegał mnie przed tobą i pozwolił ci wejść. Wiedział że nie odpuścisz. Lena leży na sali pod numerem 5. - powiedziała wskazując palcem na drzwi z tym numerkiem 
Zbliżając się do drzwi wziąłem głęboki oddech. W drzwiach były szyby i przechodząc widziałem wszystkich ludzi leżących w salach. W niektórych byli ich bliscy, znajomi, a w niektórych nie było nikogo. Znalazłem się przy drzwiach do sali Leny. Przez szybę zobaczyłem i nie mogłem uwierzyć że ktoś był do czegoś takiego zdolny. Wszedłem do środka i od razu podszedłem do niej. Z każdej strony było przyłączone do niej jakieś urządzenie. Wziąłem jej rękę i ją pocałowałem. Uświadomiłem sobie że byłbym zdolny zabić tego kogoś kto jej to zrobił. Dotknąłem ręką do jej policzka. 
- Lena ja wiem że mnie nie słyszysz, ale błagam cię nie poddawaj się. Wszystko to co wczoraj powiedziałem było w przypływie złości. Pamiętasz jak ci śpiewałem że będę twoją siłą. Właśnie nadszedł ten moment. Nie pozwolę ci odejść. Nigdy. - mówiłem trzymając przy swoich ustach dłoń Leny






**********************************************************************************
No i dodałam szybciej. Dlaczego? Bo nie pojechałam na wycieczkę. Dlaczego? Bo dopadł mnie wirus. Mam nadzieję że podoba wam się rozdział. Witam nowych obserwatorów. Dzięki za ostatnie komentarze. 
CZEKAM NA WASZE OPINIE!!!!
Kolejny rozdział w weekend? Zbliża się bierzmowanie, będą próby ale na pewno znajdę czas na dodanie rozdziału.

sobota, 4 maja 2013

26.Musimy jechać...

 "To nieprawdopodobne 
ile można stracić w ciągu jednej chwili"

Stałam pod drzwiami Richa. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przełknęłam głośno ślinę i zapukałam do drzwi. Cisz która tam panowała sprawiała że słyszałam bicie swojego serca. Usłyszałam czyjeś kroki, a po chwili zobaczyłam jak drzwi się otwierają. Przede mną stał Rich. Nikt inny tylko on. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kiwnął głową żebym weszła do środka. Mimo wszystko zatrzymałam się blisko wyjścia i oparłam o drzwi wyjściowe.
- Rich ja nie chciałam zrobić tego bałaganu. Złamać twojego serca. Szukałam ciebie dosłownie wszędzie.
- Wiesz że życie bez ciebie jest beznadziejne. Wydaje mi się teraz że wyjechałem żeby nauczyć się jak za tobą tęsknić.To co chciałbym teraz zrobić to pożegnać się z życiem bez ciebie, ale to niemożliwe.
- To możliwe, wystarczy że wrócisz do swojego starego mieszkania i będzie jak dawniej.
- Zrozum że nie mogę. Ja będę cię niszczył rozumiesz. Gdy jestem obok ciebie ja nie umiem tego opisać. Lepiej będzie jeśli wrócisz i zapomnisz o mnie.
- Więc po co byłeś u nas pod domem i zostawiłeś mi to? - zapytał pokazując naszyjnik na mojej szyi - skoro chcesz żebym o tobie zapomniała dlaczego dałeś mi naszyjnik "Na zawsze twój" ?
Chłopak stał i milczał wpatrywał się tylko we mnie.
- Bo tego nie chcę.
- Rich więc czego ty chcesz ?
- Czego ja chcę. Tylko ciebie chce. - powiedział i podszedł bliżej
Dotknął ręką mojego policzka i zbliżył swoje usta do moich.Poczułam jego oddech na swojej szyi, a po chwili jego usta dotknęły moich. Założyłam ręce na jego szyi, a on położył ręce na moich biodrach i przyciągnął do siebie.

W mieszkaniu Leny i Nathana :
- Steve. Gdzie jest Lena ty z nią rozmawiałeś ? - zapytał Nath podchodząc do chłopaka
- Ona pojechała do Richa.
- Gdzie? - zapytał nie dowierzając
- Powiedziałem jej gdzie pracuje.
- Dlaczego to zrobiłeś! - krzyknął Nath
- Uspokój się. Przecież Lena tego chciała.
- Wiesz gdzie to jest?
- Tak przesłała mi adres.
Steve wyjął telefon i podał dla Nathana.
- Jadę tam.
- Nath nie przesadzaj przecież nic jej się nie stanie.
- Nie jestem tego pewny. - powiedział wychodząc z mieszkania
Steve stał i wpatrywał się w drzwi nie wiedząc o co dokładnie chodziło chłopakowi. Wszyscy zostali sami. Steve wytłumaczył wszystkim co się stało. Każdy zadawał sobie pytanie : Dlaczego Nath tak się tym przejął?
 Perspektywa Nathana: 
Wsiadłem do samochodu. Przekręciłem kluczyki i ruszyłem pod wskazany adres. Byłem wściekły na Steva że powiedział Lenie o Richu, przecież mógł najpierw powiedzieć o tym dla mnie. Otworzyłem okno. Od razu poczułem na sobie powiew wiatru od szybkiej jazdy. Nie obchodziły mnie przepisy chciałem jak najszybciej znaleźć się przy niej i wiedzieć że nic jej nie jest. Na drodze nikogo nie było jakby wszyscy ludzie nagle wyjechali do innych miast. Coraz bardziej się martwiłem przez co droga wydawała się coraz to bardziej dłuższa. Co za dzień miało być kompletnie inaczej. Przyjęcie. Mieliśmy miło spędzić czas, gdyby nie ta kłótnia mamy z Leną. Nic by się nie wydarzyło. Chociaż być może i tak by się dowiedziała, ale wtedy nie dopuścił bym do tego. Myślałem że jedzie... No właśnie byłem tak pochłonięty opieką nad dziećmi że nawet nie zastanowiłem się nad tym. Wszyscy byli u nas czemu mnie to nie zdziwiło. Znalazłem się na miejscu. Po kilku minutach wiedziałem gdzie mam iść. Wbiegałem po schodach co dwa stopnie. Nie zastanawiałem się czy zapukać, czy zadzwonić na dzwonek. Po prostu nacisnąłem na klamkę. Drzwi były otwarte. 
Perspektywa Leny:
Kiedy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Zmroziło mnie,a po zobaczeniu że to Nathan doszło do mnie co zrobiłam. Był to tylko pocałunek nic więcej, ale czułam się jakbym popełniła coś gorszego. Odsunęłam się od Richa. Nathan stał tylko i wpatrywał się w nas nie wykonując żadnego ruchu. Jeszcze nigdy w jego oczach nie widziałam tyle smutku i żalu. Przetarłam rękoma twarz. Nathan nagle zerwał się i podszedł w stronę Richa tak blisko że ich czubki nosów stykały się. 
- Dla mnie jesteś zerem. Wynoś się stąd i przestań się wpieprzać w cudze życie. Miałem ciebie za kumpla, ale okazałeś się niezłym sukinsynem. Lena biegała za tobą jak za dzieckiem żebyś nie podciął sobie żył, czy nie wziął narkotyków rozumiałem to, bo się przyjaźniliście. - parsknął śmiechem - gdybym wiedział wtedy o tym co się wtedy wydarzy. Zniszczyłbym cię. 
Wpatrywałam się tylko w to jak Nathan wyrzuca z siebie całą złość na Richa. Zatrzymał się przełknął głośno ślinę. Odsunął się kilka kroków do tyłu. 
- Proszę bardzo nie stoję już na waszej drodze jeśli chcecie możecie być razem. - powiedział i wyszedł 
Kiedy to usłyszałam poczułam jakby trzasnął mnie piorun. Wybiegłam za nim. 
- Nath. Błagam cię to było pod wpływem emocji. Wiesz że kocham ciebie. 
- Po co się tłumaczysz to nie ma sensu. Równie dobrze możemy wziąźć rozwód. Nie chcę stać na drodze do czyjegoś szczęścia. 
- Co ty mówisz. Czyli co nie zależy ci już na mnie, na naszym szczęściu? 
- Właśnie pokazałaś mi nasze szczęście jechałem jak idiota bojąc się żeby ci nic się nie stało, bo rano dostałem anonim że jeżeli się z nim spotkasz grozi ci niebezpieczeństwo, a tu proszę co zobaczyłem wielką miłość i jeszcze przeszkodziłem wam w takim momencie. 
- Wierzysz w to że mogłabym cię zdradzić?
- Chwila, a to już nie nastąpiło. 
- To był tylko pocałunek. Nic więcej zrozum to. 
- Jak byś się czuła gdybym to ja to zrobił? 
- Wiem jak się czujesz. Tak samo się czułam jak zdradziłeś mnie z Cher. Tak z Cher moją najlepszą przyjaciółką. 
- Wtedy nie byliśmy jeszcze małżeństwem. - zaczął się bronić 
- A co to za różnica zdrada to zdrada. 
- Mówiłaś że już o tym zapomniałaś.
- Mówiłam tak bo cię kocham i rzeczywiście zapomniałam o tym, ale to już będzie zawsze. Tego się nie cofnie. 
- Masz rację tego co jest pomiędzy tobą i Richem się nie cofnie. To już na zawsze. 
- Nath - przerwałam mu - przekręcasz moje słowa 

- Mówię tylko prawdę. Jeśli chcesz jeszcze dziś zabiorę swoje rzeczy i wrócę do Irlandii. 
Podeszłam do niego bliżej. Wzięłam głęboki oddech tak że czułam jego perfumy. Zawsze te same "La Nuit de l'Homme". Znałam ten zapach na pamięć. 
- Popełniłam błąd, ale nie przekreślaj nas tego wszystkiego co było i co jeszcze może być przez jeden pocałunek, który dla mnie nic nie znaczył. 
- Nie wiem dlaczego, ale to tak cholernie boli. - powiedział  dotykając mojego policzka po czym musnął moją wargę 
Gdy spojrzałam na niego po pocałunku łzy spływały mu po policzkach. 
- Pa Lena - powiedział i wsiadł do samochodu 
Usiadłam na schody i ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam powstrzymać swojego płaczu. Co ja najlepszego zrobiłam? Co teraz? To nie może się ot tak skończyć. Rozmyślałam tak jeszcze jakiś czas aż w końcu doszłam do wniosku że to nie może się skończyć. Za bardzo pragnę i kocham Nathana żebym pozwoliła mu odejść. Przetarłam oczy i wsiadłam do swojego samochodu. Na pewno już wrócił do mieszkania minęło już sporo czasu.

Rich usłyszał dzwonek przychodzącego sms'a. 
Od: Dilerzy
Do:Rich
Czas zacząć zabawę.
Zbiegł po schodach na dół. Jednak na dole już nikogo nie było. Wiedział że Nathan nie odbierze od niego telefonu dlatego zaczął wystukiwać numery które znał. Pierwszy jaki mu przyszedł do głowy był Bartka.

Perspektywa Nathana: 
W mieszkaniu był tylko Bartek i Jennifer. 
- Gdzie Lena? Płakałeś ? - zaczęli zadawać mi pytania na które nie chciałem odpowiadać 
- Zostawcie mnie samego. - powiedziałem przechodząc do sypialni 
Podszedłem do półki ze zdjęciami. Wziąłem jedno z nich. Byliśmy na nim wszyscy razem tacy szczęśliwi. Żałowałem niektórych słów które powiedziałem Lenie ja wcale tak nie myślałem. To był jakiś napływ złości. Uśmiechnąłem się przypominając te wszystkie wspólne momenty. To wszystko przerwał Bartek. 
- Musimy jechać Lena jest w niebezpieczeństwie. 
Po usłyszeniu tych słów upuściłem zdjęcie na podłogę, a te rozbiło się na tysiące kawałków. 
.....



**********************************************************************************
No więc jest rozdział pisany długo oj długo, bo to wszystko strasznie pogmatwane. Mam nadzieję że wszystko zrozumieliście. Było trochę dużo zmian perspektywy miejsca itp. , ale po prostu tak sobie wymyśliłam i tak napisałam. Mam nadzieję że podoba się wam rozdział. Wiem już co dalej,a le wam tego nie zdradzę :P. Niestety musicie poczekać do czwartku, ale to niedługo. Mogę wam zdradzić jedną rzecz że teraz to dopiero się zacznie. :) No ale takie jest życie komplikuje. Cytat na początku wymyśliłam sama mam nadzieję że się wam podoba. Na reszcie rozdział w którym chciałam wykorzystać swoje ukochane piosenki są one na pierwszym i drugim miejscu na liście a jeśli słuchacie to już była\y. :) Może wam się spodobają tak jak mi. :)
Dzięki za ostatnie komentarze. :) i za to że jesteście rozwaliło mnie to że większość chciała mi coś zrobić za to że  urwałam :) 
No dobra mykam. :)
CZEKAM NA WASZE OPINIE :)