niedziela, 2 lutego 2014

22.Co byś zrobiła...?

Steve odprowadził mnie pod sam dom i odszedł. Zauważyłam że mój samochód nie jest schowany do garażu. Miałam przy sobie kluczyki, więc postanowiłam go schować. Zamknęłam garaż na i zaczęłam iść w kierunku schodów. Cały czas wydawało mi się że ktoś mnie obserwuje przez myśl mi przeszło że to może Steve czeka aż wejdę do środka. Rozejrzałam się dookoła po drugiej stronie ulicy stał samochód. Przez głowę przeszła mi myśl żeby pójść sprawdzić czy jest tam ktoś w środku, ale jak by to wyglądało. Podeszłam do drzwi i zauważyłam że w skrzynce na listy coś jest, ale przecież listonosz przychodził rano. Zabiłam myśli tym że to na pewno jakaś reklama. Wyjęłam kartkę na której było napisane "Co byś zrobiła gdybym wrócił ?" W mojej głowie była pustka. Obróciłam kartkę na drugiej stornie nic nie było napisane. Do tego napis był napisany komputerowo przez co nie można było poznać czy to znajome pismo. Obróciłam się do tyłu samochodu po drugiej stronie już nie było. Podeszłam do kosza i wyrzuciłam kartkę jednak w myślach dalej zastanawiałam się nad tym kto to mógł być. Weszłam do środka do mieszkania. Dzieci spały, Nathan tak samo. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę, bo mimo że była wiosna to na podwórku było dość chłodno. Usiadłam w kuchni przy stoliku. Kubek był gorący i przyjemnie ogrzewał moje ręce. Zaprzątałam sobie głowę tym co zobaczyłam przed chwilą. Kto mógł to napisać. Rich był w Londynie więc nie mógł tego zrobić. Will jest w Polsce i spotykałam się od czasu do czasu z nim więc by nie pisał nic o powrocie, Max tak samo. Nie był żadnej osoby która mogłaby to napisać. A może ktoś robi mi po prostu głupie żarty. Ostatnią myślą jaką przyszła mi do głowy był Robert, ale tego nie dało się wytłumaczyć racjonalnie. On przecież nie żył. Podparłam głowę jedną ręką. Mimo że schowałam samochód do garażu coś mnie korciło żeby pojechać do mieszkania Roberta, ale co na to Nathan. To by było nie fair wobec niego. Z kuchni przeniosłam się do salonu i położyłam się na kanapę nie włączając światła. Okazało się że zasnęłam. Otworzyłam oczy i zauważyłam w progu Nathana.
- Dlaczego spałaś w salonie ?
- Nie wiem jak wróciłam to wypiłam gorącą czekoladę i przyszłam do salonu i najwidoczniej zasnęłam.
- Wczoraj jak wyszłaś dzwonił Tom wyjeżdżamy dzisiaj wieczorem.
- Więc dzisiaj nici z naszego wyjścia ?
- Nie wiem być może. Musze pojechać załatwić kilka spraw.
Czułam jakby Nathan był dla mnie obojętny. Jego wzrok był wbity w ziemie i unikał mojego.
- Jesteś na mnie zły ?
- Nie. Dlaczego?
- Po prostu mi się wydaje jakbyś był.
- Dzieciaki śpią na stole macie śniadanie ja muszę lecieć do studia.
- Nie zjesz z nami ?
- Nie jestem głodny. - powiedział i zbliżał się do wyjścia
- Ej a całus ?!- krzyknęłam
Podszedł i dał mi całusa rzucając za siebie "Pa". Byłam tym wybita co to miało oznaczać. Gniewał się na mnie za Steva przecież nie miał powodów powiedział wczoraj że to rozumie.Postanowiłam że poczekam z dzieciakami aż wróci Nathan i wtedy zaplanujemy coś. Zjedliśmy śniadanie i razem z Jamesem i Liz bawiliśmy się w salonie. Czas się dłużył i co chwilę spoglądałam w stronę drzwi mając nadzieję że do mieszkania wejdzie za chwilę Nathan.
- Mamo kiedy wróci tata ? - zapytał James po chwili dodając - wczoraj mówił że dzisiaj spędzimy ten dzień razem
- Wiem słonko, ale musiał wyjść zaraz na pewno wróci. - powiedziałam z nadzieją po chwili dodając - A może obejrzymy bajkę ? Macie ochotę na "Looney Tunes"
James i Liz odpowiedzieli zgodnie. Włączyłam im bajkę i wyszłam żeby zadzwonić do Nathana. Jednak mimo moich wszelkich starań nie odbierał. Wróciłam do dzieciaków. Usiadłam na kanapie. Podparłam głowę jedną ręką i rozmyślałam. Nie wiedziałam za co Nathan był zły. Może po prostu miał taki dzień lub zdenerwował się tym że musi jechać do studia. Wszystko wyjaśni się jak wróci. Tylko ciekawe o której to będzie skoro do tej pory jeszcze nie wrócił.
Zbliżał się wieczór, a jego dalej nie było. Zaczęłam się denerwować i bać się że coś mu się stało. Liz i James zasnęli po długiej zabawie jednak mimo wszystko co chwilę pytali kiedy wróci tata.
- No nareszcie - powiedziałam schodząc na dół po schodach i zauważając że Nathan wrócił
- Przyjechałem po rzeczy. Musze jechać za chwilę na lotnisko.
- Możesz mi powiedzieć co się dzieje ? Z rana wyszedłeś obojętnie, nie odbierałeś moich telefonów. Mieliśmy spędzić ten dzień razem z dziećmi. A teraz wracasz tylko po rzeczy i lecisz do Ameryki.
- Co mam na to poradzić to moja praca.
- Nathan my się coraz bardziej od siebie oddalamy.
- Może po prostu do siebie nie pasujemy.
- Co ty mówisz ? Co to ma znaczyć ?
- Ty zawsze będziesz kochała Roberta.
- Co to wgl za argument powiedziałam ci że kocham tylko ciebie.
- Nie udawaj że nie widziałaś tej kartki rano sprawdzałem nie było jej w skrzynce.
- A jaki ta kartka ma związek z Robertem?
- Nie udawaj. Na pewno po przeczytaniu tego pomyślałaś o Robercie.
- Może. To nie jest chyba grzech.
- Jednak miałem rację.
- Musimy się kłócić przed twoim wyjazdem. Sam poruszasz ten temat. A poza tym skąd wiesz o tej kartce.
- Twój anonim zadzwonił na dzwonek myśląc chyba że wyjdziesz do niego.
- Nathan mam dość. Nie zamierzam dalej rozmawiać o Robercie. Zamiast spędzać czas na rozmowie o nim powinniśmy porozmawiać o nas.
- Rozmawiamy przecież o nas.
- Więc co może chcesz mi powiedzieć że chcesz się rozstać.
- Nie wiem.
Po usłyszeniu tych słów wypowiedzianych przez Nathana czułam jakby wbił mi nóż w serce. Myślałam że zaprzeczy, a on tego nie zrobił. 
- Przepraszam nie chciałem tego powiedzieć. - powiedział dotykając ręką czoła
- Ale powiedziałeś. Idź się spakuj, bo spóźnisz się na samolot. - przeszłam obok niego obojętnie
- Nie spóźnię się. Porozmawiajmy normalnie.
- Trzeba było pomyśleć o tym kilka godzin temu. Dzieci pytały się co chwilę o to kiedy wrócisz.
- Musieliśmy dokończyć nagrania.
- Rozumiem to, ale wracasz późno i zamiast przytulić mnie i pocałować mówisz mi że przyjechałeś po rzeczy. Jak ja mam się teraz czuć?
- Przepraszam. - powiedział podchodząc i przytulając mnie do siebie
- Musisz już iść, bo spóźnisz się na samolot. - szepnęłam mu do ucha
Gdy Nathan wyszedł położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Na szczęście się pogodziliśmy to było najważniejsze. Teraz czekał mnie cały tydzień bez Nathana. Wzięłam tydzień wolnego w agencji przez co mogłam zająć się dziećmi.
Zdawało mi się że wszystkie dni będą takie same że co rano wstanę, zrobię śniadanie i będę się bawiła z dziećmi. Jednak byłam w błędzie już pierwszego dnia rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Poszłam by otworzyć. W drzwiach stali moi rodzice.
- Niespodzianka - powiedzieli oboje
- Mamo, tato co wy tu robicie ? - zapytałam zaskoczona
- Postanowiliśmy cię odwiedzić.
- Dzwonił do was Nath ?
- Dzwonił, ale on nie ma nic wspólnego z naszym przyjazdem. - odpowiedziała mama
- Wejdźcie do środka. - powiedziałam wpuszczając ich do środka
- Liz jeszcze śpi i James ? - zapytała mama
- Tak wczoraj bawiły się do późna i wydaje mi się że jeszcze sobie trochę pośpią. - odpowiedziałam po chwili dodając - trafiliście w samą porę przygotowałam śniadanie
- Są naleśniki ? - zapytał tata
- Oczywiście jak zawsze. - odpowiedziałam z uśmiechem 
Dzień mijał szybko rodzice wyszli z Liz i Jamesem. Chcieli żebym odpoczęła od dzieciaków. Jednak ja nie mogłam znaleźć sobie miejsc. Zastanawiałam się nad tym co dalej co by było gdyby on faktycznie wrócił. Kto robi mi coś takiego ? Może to znowu matka Roberta chce uprzykrzyć mi życie. Nie nie powinnam o tym myśleć. Jego już nie ma i nigdy nie będzie. 




*********************************************************************************
A więc jest nowy rozdział. Jak Wam się podoba ? Wiem mieszam coraz bardziej, ale taka moja natura pisarska. Heh weny nie brakuje gorzej z czasem.  W tle możecie usłyszeć piosenkę, którą wielbię i mam wielki sentyment do niej. Tydzień ferii minął. Szybko. Został jeszcze jeden. Dlaczego to tak szybko mija ?! 
Pojawił się na pasku z boku wpis o kolejnym rozdziale. Liczę na opinie o rozdziale. 
Do następnego :***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz