niedziela, 26 maja 2013

31.Tylko sen...

 "Próbowałem ukrywać smutek 
jednak okazało się to na marne."
- Nathan wstawaj - usłyszałem
Otworzyłem oczy. Nade mną stała Lena. Wstałem pośpiesznie nie mogąc uwierzyć. Rozejrzałem się dookoła to nie był szpital. Znałem to miejsce. No tak to hotel w Budapeszcie w którym byliśmy w podróży poślubnej. Popatrzyłem na dziewczynę. Uśmiechała się do mnie szeroko od ucha do ucha. Położyłem ręce na jej biodrach i przyciągnąłem do siebie tak że jej czoło dotykał mojego. Jedną ręką dotknąłem jej policzka.Lena zamknęła oczy.
- Możesz powiedzieć jak to możliwe? - zapytałem
- To niemożliwe. To tylko sen.
- Nie chcę się z niego budzić.Proszę nie odchodź. - powiedziałem będąc tak blisko niej jak to tylko możliwe
- Wiesz że kiedyś nadejdzie ten moment mimo wszystko. Nie chcę tego chcę być przy tobie.
- Nie pozwolę ci odejść. - powiedziałem przytulając Lenę jeszcze mocniej niż wcześniej
- Nigdy nie odejdę zawsze będę blisko.
- Obiecaj mi że się wybudzisz. Obiecaj że nie odejdziesz tak jak moi rodzice.
- Wiesz przecież że cię nie zostawię. - powiedziała dotykając mojego policzka
Mimo że to był sen delektowałem się jej każdym dotykiem, słowem. Chciałem żeby została, ale czego można oczekiwać po śnie.
- Przejdziemy przez wszystko zobaczysz. - pocieszyła mnie
- Wiem to.
- To nie jest ostatnia przeszkoda.
W tym momencie nie wiadomo skąd zaczęła pojawiać się mgła.Wszystko dookoła zaczynało znikać.
- Co to znaczy? - zapytałem
Wtuliła się we mnie.
- Przepraszam za wszystko. - powiedziała płacząc
- Powiedz mi co nas jeszcze spotka. - powiedziałem przez łzy
- Kocham cię. - jej uścisk stawał się coraz mocniejszy jakby też nie chciała odchodzić
- Nie odchodź proszę. Nie zostawiaj mnie znowu. Zostań - mówiłem gdy mgła robiła się coraz większa
Powoli przestawałem czuć jej dotyk. Znikała, a ja nic nie mogłem na to poradzić.
- Przepraszam cię, ale to tylko sen. Pamiętaj jestem przy tobie cały czas. - słyszałem już tylko jej głos
- Kocham cię. - krzyknąłem
Wszystko dookoła zniknęło. Nie było nic. Totalna pustka.

Zerwałem się z łóżka. Rozejrzałem się dookoła. Byłem w szpitalu. Przetarłem oczy. Miałem mieszane uczucia po tym śnie. Spojrzałem na Lenę. Wydawało się jakby ani drgnęła, ale przecież jest w śpiączce to normalne.Spojrzałem na zegarek. Była na nim 10:30. Nie spałem kilka dni widać było moje zmęczenie. Wstałem dałem całusa Lenie i poszedłem do samochodu. W tym czasie do Leny przyszedł lekarz. Wsiadłem do samochodu i przekręciłem kluczyki. Odjechałem. Zatrzymałem się pod domem. Wyjąłem klucze i otworzyłem drzwi do mieszkania. Rzuciłem klucze na stolik stojący w korytarzu. W salonie siedzieli rodzice.
- I co z Leną ? Opowiadaj.- powiedziała mama
- Nie chcę o tym mówić. Przepraszam, jeśli chcecie możecie do niej jechać. Zostanę z dziećmi.
- To dobry pomysł. - powiedział tata
Poszedłem na górę do pokoju Liz. Otworzyłem powoli drzwi żeby tego nie usłyszała. Siedziała przy stoliku i rysowała.
- Niespodzianka - powiedziałem wchodząc do środka

- Tata - krzyknęła Liz i podbiegła do mnie
Wtuliła się w moje ramiona. Uniosłem ją do góry i okręciłem dookoła.
- To co idziemy do parku? - zapytałem
- Mama też z nami pójdzie? - po każdym takim pytaniu coś we mnie pękało
- Mama jest chora i nie może na razie chodzić z nami.
- A kiedy wyzdrowieje, bo chcę żeby było tak jak dawniej.
- Już niedługo. - powiedziałem całując dziewczynkę w nos - chodź zobaczymy co robi James
James siedział w łóżeczku i bawił się zabawkami. Odwrócił się kiedy weszliśmy do środka.
- A ty James chcesz iść do parku? - zapytałem wiedząc że nie uzyskam odpowiedzi
Schyliłem się nad łóżeczkiem, a chłopiec wyciągnął rączki.Wziąłem go na ręce, a później przebrałem.
Poszliśmy do pobliskiego parku. Liz od razu pobiegła na zjeżdżalnie, a James trzymając mnie za ręce i dreptał pomału w jej stronę.  Usiadłem na ławkę i podałem chłopczykowi chrupka kukurydzianego.
Okazało się że w parku jest koleżanka Liz dzięki czemu dziewczynka miała jeszcze większą frajdę.
- Nathan - usłyszałem za sobą głos Toma - co ty tu robisz?
- Nie widzisz siedzę.
- No ale myślałem że cały czas jesteś z Leną, wiesz coś nowego?
- Jest cały czas tak samo. Wiedziałbyś gdybyś ją odwiedził.
- Przecież odwiedzam Lenę, ale teraz mamy straszny młyn w studiu. A właśnie producent chce cię widzieć.
- Powiedz mu że nie mam teraz czasu.
- Ale Nath nagrywamy nowy kawałek.
- I? - zapytałem
- I to że musisz się pojawić w studiu żeby nagrać z nami piosenkę. - powiedział stanowczo
- Wiesz a może jeszcze trasa koncertowa? To dobry pomysł co nie? Tom. - krzyknąłem - ty słyszysz siebie ? mam latać nagrywać piosenki kiedy Lena leży w szpitalu
- Masz rację, ale zespół też jest ważny. Przyjedź to tylko godzina i po sprawie.
- Nie rozumiesz nie. Nie mogę uwierzyć że prosisz mnie o coś takiego.
- Od wypadku Leny zmieniłeś się. Na tym się nie kończy twoje życie. Rozumiem kochasz ją, ale inne rzeczy też się liczą.
- A te inne rzeczy to zespół ?!
- W pewnym sensie tak.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie jeżeli Lena jest w szpitalu to ja będę przy niej jedyne wyjście to spotkanie z dziećmi. Czasami czuję się jakbym był starszy od ciebie,a  ty dalej był rozpieszczonym nastolatkiem.
- Czyli chcesz wylecieć z zespołu.. - powiedział stanowczo Tom
- Fajnie że jesteś moim najlepszym przyjacielem. - powiedziałem z sarkazmem
- Nath, ale zrozum taka jest prawda.
- Jaka? że po tygodniu zwątpiliście w to że Lena się wybudzi.
- Tego nie powiedziałem - zaprzeczył Tom
- Ale na pewno chciałeś.
- W nic nie zwątpiłem po prostu musisz wrócić do normalnego życia.
- Moje życie jest przy Lenie, jeżeli chcesz się kłócić to lepiej idź już, bo uwierz mi nie mam humoru.
Nie wiedział co powiedzieć. Po chwili stania odszedł. Wydawało mi się to wprost śmieszne co mówił. Kocham śpiewać , szanuję zespół i wiem że mam też obowiązki wobec nich, ale oni muszą mnie również zrozumie. Mogę się założyć że chłopacy gdyby znaleźli się na moim miejscu zachowywali się tak samo jak ja, tylko że właśnie jest jedna różnica nie są w takiej sytuacji. Spojrzałem na Liz która w kółko zjeżdżała ze zjeżdżalni z resztą dzieci. James chrupał dalej chrupki kukurydziane i patrzył się na mnie swoimi słodkimi oczkami. Wziąłem go na ręce i przytuliłem do siebie. Zaczął się śmiać na cały głos.
- Tato tato - usłyszałem głos Liz
Od razu przeniosłem wzrok an nią, bo wystraszyłem się że coś jej się stało. Zauważyłem że dziewczynka biegnie w moją stronę.
- Chodź my na lody. - dodała
- No dobra. - powiedziałem sadzając do wózka Jamesa
Liz poprosiła o dwie gałki truskawka i wiśnia, też poprosiłem o dwie gałki jabłko zielone i karmel, a dla Jamesa wziąłem sam wafelek ponieważ był jeszcze za mały.
- Tato możesz ukucnąć? - zapytała Liz
- Tak, ale po co ? - zapytałem kucając przed dziewczynką
Ubrudziła mój nos lodem.
- Ej ty. - powiedziałem robiąc to samo
- Fajnie że się uśmiechasz. - powiedziała 
Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Próbowałem ukrywać smutek jednak okazało się to na marne. 
- Tato mama na pewno wyzdrowieje 
- Wiem to słonko. - powiedziałem wymuszając uśmiech 
Wróciliśmy do domu. James smacznie odsypiał swoją popołudniową drzemkę, więc zaniosłem go i położyłem do łóżeczka. Razem z Liz oglądaliśmy The Looney Tunes Show. Spojrzałem na zegarek było po 16:00. Rodzice wrócili spojrzałem na mamę i tatę nie dało się ukryć że mieli podkrążone i całe czerwone oczy od płaczu. Wstałem i poszedłem za nimi do kuchni. 
- Nie wiedziałam że jest aż tak źle. - powiedziała mama siadając na krześle i opierając głowę o rękę 
- Rozmawialiście z lekarzem ?  Coś się dzieje?
- Właśnie to jest najgorsze nic się nie dzieje. - odpowiedziała 
- Ja będę się zbierać nie chcę żeby Lena była sama. - powiedziałem odwracając się w kierunku korytarza 
- Ona nie jest sama. Przed naszym wyjściem przyszedł do niej Tom. - powiedział tata 
Odwróciłem się nie dowierzając. 
- Tom? - zapytałem 
Pokiwali potakująco głową. Byłem tym zaskoczony czyżby to co mu powiedziałem dało mu do myślenia. Wróciłem do pokoju gdzie Liz oglądała bajki. 
- Skarbie muszę już wracać do mamy. - powiedziałem 
- Szkoda, poczekaj tu chwilę. - powiedziała i pobiegła schodami na górę 
Chwilę później zbiegła na dół trzymając kartkę w dłoni. 
- To dla mamy. - powiedziała podając mi obrazek 
Moje oczy zrobiły się szkliwe jak nigdy jednak nie chciałem płakać przy Liz. 
- Jest śliczny na pewno się ucieszy - powiedziałem przytulając dziewczynkę 
Dałem jej całusa i zajrzałem jeszcze do Jamesa. 
Wyszedłem, przekręciłem kluczyki i odjechałem. 



**********************************************************************************
Mam nadzieję że podoba się wam rozdział. :) Czekam na wasze opinie. :)
Kolejny jak zawsze we wtorek lub w środę chociaż w środę mam urodziny to nie wiem :) zależy od mojej weny 
KOMENTUJCIE!!!!




3 komentarze:

  1. Hehe, to zapewne pojawi się we wtorek.. :D
    Weź ją wybudź, bo wpadam w smutek razem z Nathanem..!
    Ehh, mam nadzieje, że jednak będzie wszystko ok.. :)
    Weny..!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No ta.... po tytule myślę, że będzie okej a tu nagle pierdzi wiatr. Liz nie dobijaj tatusia. Nie ładnie. Dobra... weź ja wybudź. Bo jak nie (jestem na antybiotykach) to nafaszeruje się lekami. Dobra, kumam przesadzam ale kogo to wina, kogo? Twoja. Więc daj spokój ze śpiączka i spraw aby było happy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego! Oto nadeszła środa, mam nadzieję, że nic nie przegapiłam :P
    Dużo zdrowia, weny i spełnienia marzeń!
    Biedny Nath. Nie wyobrażam sobie, co musi czuć. Szczególnie, że wszyscy oczekują, by wrócił do normalnego życia, mimo śpiączki Leny. Liczę, że kolejne rozdziały przyniosą szczęśliwe rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń