niedziela, 8 września 2013

14.Koniec...

Tak jak chciała Eliza zjawiłam się u Cher o 13:00. Były już tam wszystkie dziewczyny. Siedziały na kanapie w salonie. Gdy weszłam czułam się jakbym była osaczona wszystkie wpatrywały się we mnie.
- Usiądź. - powiedziała Cher pokazując na fotel
- Nie. Powiedzcie tylko czego chcecie.
- Porozmawiać. - powiedziała Pegi
Parsknęłam śmiechem.
- Chcecie ze mną rozmawiać ? Teraz ?  A gdzie byłyście przez te dwa miesiące ? - podniosłam ton
- Nas też musisz zrozumieć. - powiedziała Eliza
- No fakt moja sława tak przeszkadzała wam w tym.
- Nie chodziło i nie chodzi tu o twoją sławę. - zaprzeczyła Julia
- I jeszcze na dodatek mnie okłamałyście. - powiedziałam
- Dlaczego nie powiedziałaś nam o dilerach ? - zapytała Eliza
- A powinnyście były o tym wiedzieć ? To była sprawa pomiędzy mną i Richem. Nawet Nathan o tym nie wiedział.
- Wiesz na co nas narażałaś. - krzyknęła Cher
- Was? Sprawa dotyczyła tylko mnie i Richa.
- Ale mogła i nas. Oni mogli być nieprzewidywalni. Myślałam że jesteś bardziej rozsądna. - powiedziała Pegi
- Ta sprawa nie dotyczyła nikogo prócz mnie i Richa i nie wmawiajcie mi że narażałam was. Narażałam samą siebie. Nie mam ochoty wysłuchiwać tego co macie mi dalej do powiedzenia.  
- Lena zaczekaj. - powiedziała Pegi i złapała mnie za rękę kiedy chciałam wyjść, a po chwili dodała - chciałyśmy się dzisiaj pogodzić a nie znowu kłócić 
- Godzić ?! Nigdy nie byłyśmy pokłócone to wasze idiotyczne wymysły doprowadziły do tego że się ze mną nie spotykałyście. 
- Tak wiem. Dlatego chcemy przynajmniej ja chcę żeby było jak dawniej. - powiedziała Pegi 
- Przykro mi, ale już na to za późno. 
- Na nic nie jest za późno. - wcięła się Cher 
- Nasza przyjaźń skończyła się już dawno temu. Rozumiem każdy popełnia błędy, ale ja nie umiem wam wybaczyć tego że zostawiłyście w najtrudniejszych momentach mojego życia. - powiedziałam po czym wyszłam 
To wszystko było prawdą. Już nie było tak jak kiedyś. Gdy patrzałam na nie i słuchałam tego co mówiły nie czułam tego że są mi bliskie.  Chciałam jak najszybciej wyjść stamtąd. Być może ktoś powie że z czasem będę tego żałowała. Wcale nie do tej pory radziłam sobie bez nich i poradzę sobie sama dalej. Mam Steva mojego jedynego przyjaciela który jest przy mnie zawsze. Nathan czuje więź z chłopakami i to jest przyjaźń są jak rodzina. Łączy ich coś tak wielkiego że nie muszą sobie mówić że mogą na sobie polegać mieć w sobie wsparcie oni to wiedzą i czują. A pomiędzy mną, a dziewczynami czegoś takiego już nie ma. Chodzi też o to że miały powód który wcale nie był powodem. To nie ma sensu, ale taka jest prawda wbiły sobie coś do głowy to co ich wcale nie dotyczyły i nastawiły się przeciwko mnie. 
Wróciłam do mieszkania. Nathan chyba na mnie czekał, bo od razu zjawił się w przedpokoju. Odłożyłam torebkę na komodę. 
- I co pogodziłyście się ? - zapytał 
- Nie. - powiedziałam i weszłam do kuchni 
Otworzyłam sok i nalałam go do jednej ze szklanek po czym upiłam jeden łyk. 
- Dlaczego ? - zapytał zdziwiony 
- Bo nasza przyjaźń się zakończyła. Przykro mi, ale ja już nie chcę się z nimi spotykać. 
- Rozumiem to. - powiedział Nathan 
- Cieszę się. - powiedziałam i posłałam uśmiech do chłopaka 
- Wiesz co stęskniłem się za naszymi maluchami. Może pojedziemy do Bartka i zabierzemy je do domu. 
- No jasne. - powiedziałam od razu wstając i idąc w stronę wyjścia 
Zadzwoniliśmy i zapukaliśmy do drzwi. Po chwili drzwi otworzył Bartek. 
- Cześć wchodźcie. - powiedział pokazując ręką 
Liz od razu zerwała się od zabawy i do nas podbiegła. James siedział obok niej i pomału przydreptał do nas, ponieważ coraz lepiej chodził.  Wzięłam na ręce Jamesa i dałam mu całusa na co on uśmiechnął się do ucha do ucha. 
- Przyjechaliśmy po nasze brzdące. - powiedział Nathan
- A może zostaniecie jeszcze chwilę i wypijmy kawę ? - zaproponowała Jennifer 
- W sumie to i tak nie mamy co robić. - powiedziałam 
Poszłam pomóc  Jennifer, a Bartek i Nathan zostali z dziećmi. 
- Podpisałaś kontrakt. To świetnie. - powiedziała Jennifer przytulając mnie do siebie 
- Też się cieszę. 
- Wiedziałam że wrócisz do tego, więc kiedy zaczynasz? 
- Od poniedziałku. 
- No więc masz jeszcze kilka dni. Zamierzasz wyjeżdżać na pokazy za granicę ? 
- Będę musiała nawet jeżeli nie będę chciała i będę się kłóciła to i tak nie mam wyjścia. Z pewnością czeka mnie Paryż i Barcelona. 
- Jeśli nie chcesz ja mogę jechać nie mam nic przeciwko. - zaśmiała się 
- Przemyślę to.  - powiedziałam śmiejąc się 
- W razie czego zajmiemy się Jamesem i Liz. 
- Mój brat miał dobre oko że cię znalazł.





**********************************************************************************
Na wstępie przepraszam że nie dodałam wczoraj tylko dziś, ale nie miałam napisanego rozdziału a musiałam ważną sprawę przez która nie mogłam go skończyć. Mam nadzieję że rozdział się podoba. Być może jest trochę nudny, ale już niedługo zrobi się ciekawie. Nie wiem czy nawet nie za bardzo :P 
CZEKAM NA WASZE OPINIE :)
Jak tam w szkole ? Może ktoś jest tak jak ja w nowej ? I liceum HUMAN :P
Do następnego. :****

2 komentarze:

  1. Czudo! *o*
    Trochę smutno że dziewczyny się nie pogodziły, ale ta ich dalsza przyjaźń nie ma sensu... No zostawiły Lenę wtedy kiedy ona ich potrzebowała. A one se coś wymyśliły i ogółem mówiąc kopnęły ją w dupę -,-
    Ty przepraszasz za niedodanie wczoraj rozdziału ( a przecież nic się nie stało ;) ), ale ja przepraszam za o wiele gorszą rzecz! PRZEPRASZAM Z CAŁEGO SERDUCHA, ŻE NIE KOMENTOWAŁAM OSTATNICH ROZDZIAŁÓW :C
    Jak w szkole ? Czuję się jakbym chodziła do niej z dobry miesiąc -,-
    Dobra nie przedłużam i weny życzę :D
    Do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh, okropna jesteś..
    Jeden dzień później, ja nie wiem jak mogłaś..!! XD Hah.. :P
    Przepraszam bardzo..! Dlaczego pani ich ze sobą nie pogodziła..? A miałam nadzieje na rozejm pomiędzy nimi.. :/
    Ale czego się człowieku tutaj spodziewać..!
    Zawsze coś musi zaskoczyć.. :P
    W szkole.. Jak to w szkole..
    Sprawdzian z fizyki, kartkówka z angielskiego i jeszcze do tego pan od chemii nie lubi numeru 20 czyli mnie, więc będę pytana.. -,-
    Ehh, porażka..
    Weny..!!!

    OdpowiedzUsuń