środa, 9 stycznia 2013

33.Błagam...

Tydzień minął szybko. Nawet bardzo. Chłopacy wykonali świetną robotę. Teledysk do "Chasing the sun" każdemu się spodobał.  Szłam właśnie do więzienia do mamy aby wręczyć jej zaproszenie na ślub byłam ubrana w "to". Ochroniarz posadził mnie przy stoliku i kazał czekać. Kilka minut później do sali weszła moja mama. Chociaż tak naprawdę to nie wiedziałam kim jest dla mnie przecież jak się okazało byłam adoptowana ja i Bartek. Uśmiechnęła się gdy mnie zobaczyła. Jednak ja nie odwzajemniłam uśmiechu. Usiadła na przeciwko.
-Długo mnie nie odwiedzałaś-powiedziała
-Dziwisz się?-zapytałam
-Nie skarbie przepraszam za to co zrobiłam -powiedziała
-Skarbie? Przepraszasz?-mówiłam
-Ja wiem że źle postępowałam- powiedziała
-I co teraz mam wtulić się w twoje ramiona. Powiedzieć : Mamo na reszcie tyle na to czekałam. No właśnie jak mam się do ciebie zwracać?
-Nie znam twoich rodziców. Po kilku miesiącach od adopcji przestali się odzywać. Miałam wam powiedzieć. Nie znaleźlibyście ich.Wychowywałam was z tatą przez tyle lat kocham cię i Bartka najmocniej na świecie.-mówiła
-Kochasz? Przypomnij swoje słowa: " Nie pozwolę żeby ten bachor się urodził" tak powiedziałaś gdy dowiedziałaś się o tym że ja i Robert będziemy mieli dziecko. Dla twojej wiadomości poroniłam. Powinnaś się cieszyć. Nie znasz zielonego pojęcia o miłości gdybyś zabiła Roberta lub gdyby się nie wybudził ze śpiączki siedziałabyś tu do końca życia.-powiedziałam po czym spłynęła mi po policzku łza
-Ja się zmieniłam uwierz mi.-powiedziała dotykając się do mojej ręki
-Może i się zmieniłaś ale tego co zrobiłaś nie da się zmienić. -powiedziałam zabierając rękę
Sama nie wiedziałam co ja wogle robię w tej sali. Po chwili wyciągnęłam zaproszenie położyłam kopertę na stoliku i podsunęłam w stronę mamy.
-To zaproszenie na ślub mój i Nathana-powiedziałam wycierając łzę
- Dziękuję-powiedziała tylko to widać było że ucieszyło ją to jednak ja dalej siedziałam i nie wyrażałam żadnych uczuć
Brakowało mi rozmowy z mamą. Ale jak można wybaczyć skoro nie da się zapomnieć. Postanowiłam że będzie lepiej jeśli wrócę już do Nathana.
-To ja już pójdę -powiedziałam wstałam i wyszłam obejrzałam się do tyłu widziałam jak ochroniarz prowadzi mamę ona też się odwróciła uśmiechnęła się lekko odwzajemniłam uśmiech
Było po 20 a nikogo prawie nie było na ulicach miasta. Słyszałam tylko stukanie moich obcasów. Słońce zachodziło. Chciałam być już w domu i zapomnieć o problemach. Zastanawiałam się nad tym co z mamą może byłam dla niej za bardzo niemiła. Dręczyły mnie pytania czy może powinnam jej wybaczyć? zrobiła źle ale żałuje tego w końcu moja prawdziwa mama mnie zostawiła. Może zachowuje się nie fair wybaczyłam dla taty. Tak na prawdę chciałam przytulic się do niej, gdy dotknęła mojej dłoni poczułam ciepło, dobro którego od dawna nie odczuwałam od niej. Byłam zła na siebie że kilka minut temu byłam pewna że dobrze robię będąc oschła, a teraz nagle zbiera mi się na płacz i wnioski że źle postępuje. Każdy zasługuje na drugą szansę. Idąc tak i rozmyślając zbliżałam się do rogu ulicy. Wyszłam zza rogu i wpadł na mnie Robert.
-Lena jak dobrze że cię widzę.-powiedział Robert trzymając się za brzuch
-Co się stało?-zapytałam łapiąc go za rękę
-Błagam pomóż mi. Pomóż-mówił i osunął się na ziemię szybko ukucnęłam przy nim
-Robert proszę cię. Co ci jest otwórz oczy-mówiłam jak opętana dotykając twarzy chłopaka
Jednak on nie dawał znaku życia. Naszły mnie myśli najgorszego, ale starałam się nie wpadać w panikę. Wyjęłam szybko telefon ręce mi się trzęsły że ledwo wpisywałam numer. Kilka minut później Robert był pod opieką lekarzy z pogotowia. Siedziałam pod salą czekając na wieści od lekarza. Gdy lekko ochłonęłam zadzwoniłam do Nathana który przyjechał jak najszybciej mógł:
-I co z nim?-zapytałam gdy lekarz wyszedł dwie godziny później z sali
-Jest pani z nim spokrewniona?-zapytał starszy mężczyzna
-Jesteśmy znajomymi kiedyś byłam z nim zaręczona-powiedziałam 
Początkowo nie chciał nas wpuścić jednak udało nam się go przekonać. 
-Zacznę od tego że choroba kończy się (ale nie musi – wszystko zależy od sposobu leczenia – u osób leczonych 15 – 20%, u osób nieleczonych powyżej 75%) marskością i rakiem wątroby, poprzedzonymi poważnymi komplikacjami uniemożliwiającymi normalne funkcjonowanie u pana Roberta wykryto ja trochę za późno prowadzę jego chorobę i kilka tygodni temu nastąpiło straszne pogorszenie przez co pojawił się nowotwór rozwija się strasznie szybko przez co stan jego w szybkim tempie się pogarsza-powiedział 
-Czyli?-zapytałam przełykając głośno ślinę
-To kwestia dni tygodni co najwyżej miesięcy-powiedział lekarz
-Nie. Nie błagam niech pan nie mówi że on umrze nie to nie prawda to jakiś koszmar-mówiłam a łzy leciały mi po policzkach. 
Nathan objął mnie. Wziął mnie za rękę. Widziałam że sam był skołowany słysząc że Robert jest w tak ciężkim stanie.
-Musi być jakieś wyjście-powiedział Nathan 
-Chciałbym ale na wszytko jest za późno-powiedział - ta choroba jest ciężka do wykrycia objawy to nudności, bóle brzucha, głowy większość pacjentów to lekceważy przez to wykrywana jest czasami dość późno. U pana Roberta tak się stało to bardzo duży minus tak samo jak to że bardzo szybko się rozwija przez co leczenie jest trudne.




***********************************************************************************
Długi. Powiedzmy że długi bo jak czytam inne blogi to w porównaniu do nich jest on bardzo krótki ale na moim blogu to jest długi. Mam nadzieję że podobał się. :) Trochę znowu namieszałam. Ale już taka jestem że jak coś piszę w książce to zawsze mieszam. Liczę na komentarze. Zapewniam was że ślub będzie żeby nie było że znów im się nie uda. To taka wiadomość dla was. Chociaż jeszcze nie wiadomo co moja głowa wymyśli. :P

4 komentarze:

  1. no nie będzie u nich spokoju, za nic! teraz ten umiera... eh szkoda już mi jje i Natha ...
    weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja głowa na pewno wymyśli coś świetnego. Odcinek czytałam ze ściśniętym gardłem, taki wzruszający. Biedny Robert. No ale takie życie, nie wszystko kończy się happy endem :( Choć poczytamy, zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ślub musi być :D
    alee uwiebiam tą jej rozmowę z matką :D
    taka hm.. szczerość wypowiedzi i to, że dała matce zaproszenie to aż nietakt. :D
    no ale w końcu mimo wszystko to matka, właściwie przybrana matka ale.. :D
    no iii co ja chciałam jeszcze powiedzieć ? aa wiem :D
    no kurde... niech robertt nie umiera!
    no weź go uzdrów! :D
    nn!

    OdpowiedzUsuń
  4. Twójm blog jest wspaniały
    chetnie bede czytała twoje opowiadanie
    nadrobiłam wszystko
    swietny rozdział
    weny
    czekam na kolejny
    =D

    OdpowiedzUsuń