środa, 16 stycznia 2013

35.Warunek...

Było kilka minut po 20. Siedziałam oglądając telewizję. Byłam sama bo chłopacy wybrali się na męski wieczór. Wolałam nie wiedzieć co oni tam będą robić po tym co zrobiłyśmy z dziewczynami. Usłyszałam pukanie do drzwi. Zerwałam się z myślą że to dziewczyny przyszły zabrać mnie z wielkiej domowej nudy. Jednak nie.
-Steve! Toby!-krzyknęłam gdy zobaczyłam ich w drzwiach
Toby rzucił mi się w ramiona po czym dał mi mały bukiet kwiatów. Tak słodko wyglądał gdy mi je dawał. Wstałam i zauważyłam że Steve też ma bukiet kwiatów. Dałam mu całusa w policzek i zaprosiłam ich do środka.
-Przyjechaliśmy wcześniej chyba nie jesteś zła-powiedział
-Nie no coś ty-powiedziałam -mamy wolny pokój możesz zanieść tam rzeczy
-Nie nie nie Bartek pozwolił nam u niego przenocować-powiedział
-Jestem głodna może pójdziemy na pizze?-zapytałam
-Świetny-powiedział
Toby na tą wiadomość zaczął skakać z radości i klaskać. Zamówiliśmy hawajską i coca cole.
-A jak tam twoi teściowie?-zapytałam
-Byliśmy u nich kilka razy z Tobym do końca życia będę ci wdzięczny za to co zrobiłaś-powiedział
-Przestań. -powiedziałam
-Byłaś u swojej mamy?-zapytał
Wtedy przypomniały mi się moje przemyślenia nad wybaczeniem jej.
-Byłam. Jutro wychodzi z więzienia zamierzam jej wybaczyć w końcu zaczynam nowe życie z Nathanem-powiedziałem
-A właśnie chłopcy nagrali świetny teledysk i piosenkę -powiedział Steve
-Też mi się podoba-powiedziałam 
Usłyszałam że mój telefon dzwoni. Długo go szukałam bo moja torebka była pełna rzeczy które oczywiście były mi potrzebne. 
-Lena?-usłyszałam głos w słuchawce
-Tak ale czy my się znamy?-zapytałam nieznajomej kobiety
-Nigdy się nie poznałyśmy ale dużo o tobie słyszałam jestem mamą Roberta-powiedziała 
Jeszcze chwile dźwięczały mi te słowa w uszach. Tak na prawdę nigdy jej nie poznałam, ale zdążyłam zauważyć że nie jest dobrym człowiekiem. Ta cała historia z pokrewieństwem. Po co było to wszystko nawet mnie nie znała a już nienawidziła o dziwo z wzajemnością. Chwile milczenia przerwał jej głos w słuchawce
-Musimy się spotkać-powiedziała
-Po co? Myślę że wcale nie musimy-powiedziałam 
-Akurat moim zdaniem jest jeden powód jestem teraz w kawiarni "Starbucks"  czekam na ciebie-powiedziała rozłączając się 
Nienawidziłam gdy ktoś to robił. Jednak z ciekawości chciałam dowiedzieć się co niby jest tak ważne do spotkania. Może kolejna historyjka typu on  jest twoim bratem lub coś innego. Kawiarnia mieściła się 10 minut drogi od pizzeri. Choć nigdy nie widziałam jej na żywo znałam ją ze zdjęć które był u Roberta. Siedziała przy stoliku w rogu sali. Podeszłam do niej. 
-Czego pani chce?-zapytałam siadając na przeciwko niej 
-Gabby dzwoniła do mnie niedawno mówiła mi że pogodziliście się z Robertem no, ale powiedzmy że boli mnie że on cierpi bardziej od ciebie-powiedziała 
-Słucham ?-krzyknęłam
-Nie unoś się.-powiedziała- byłam u Roberta i mówił o przeszczepie i o tym ile kosztuje wspomniał że ty nic o tym nie wiesz
-Zdziwię panią wiem o tym wszystkim-powiedziałam 
-To jeszcze lepiej wiem że ciebie na pewno nie stać by go ratować a wiem ze swoich źródeł że chcesz to zrobić dlatego stawiam warunek-powiedziała 
-Mogę zrobić więcej niż pani myśli uda mi się zebrać te pieniądze, a i coś jeszcze warunki to może pani stawiać dla innych ale nie dla mnie-powiedziałam wstałam miałam już odchodzić od stolika
-Na zebranie pieniędzy jest tylko tydzień-powiedziała 
Tydzień? To bardzo bardzo bardzo mało na zebranie 172 tysięcy złotych. Chwilę wahałam się czy wyjść czy zostać. Zostałam za co byłam zła na siebie. 
-Więc tak Robert przestaje dla ciebie istnieć po prostu jakby go nie było zbyt dużo cierpiał przez ciebie-mówiła a w środku mnie wprost gotowało się aby jej przerwać. Cierpiał przez mnie. Ciekawe on czy raczej ja. Ten strach przed tym że znów zrobi coś aby rozdzielić mnie i Nathana.
-Posłucha mnie pani. Nigdy nigdy nigdy pani syn nie cierpiał przeze mnie chyba raczej przez panią i te wszystkie kłamstwa wymyślone. No tak Robert mnie porwał, niszczył mnie i Nathana moja rodzinę ale to ja go krzywdziłam. -powiedziałam 
-Więc co z tym warunkiem zostawisz go w spokoju a ja zapłacę za cały zabieg. Ale jeśli dowiem się o tym że widziałaś się z nim zniszczę cię zobaczysz zniszczę wszystko co masz-powiedziała 
-Mam lepszy pomysł pójdźmy do Roberta zobaczymy co on na to powie że jego matka zapłaci za przeszczep pod jednym warunkiem-powiedziałam 
-Wolisz warunek czy żeby on umarł?-zapytała 
-Dobrze. Jak pani chce ale warunek to tylko że pani zapłaci i ja z nim się nie zobaczę, ale o żadnym zniszczeniu nie ma mowy-powiedziałam 
-Powiedzmy że zgadzam się -powiedziała 
-Więc do widzenia i mam nadzieję że nigdy się nie zobaczymy-powiedziałam odchodząc od stolika
Wyszłam na zewnątrz zauważyłam że miałam wielką ochotę zaczerpnięcia świeżego powietrza. Wzięłam głęboki wdech. Akurat w tym momencie na wyświetlaczu mojego telefonu musiał się pojawić numer Roberta.



***********************************************************************************
Mam nadzieję że podoba wam się nowy rozdział. :) Liczę na komentarze. Ten kto nie ma konta tez może je dodawać jako anonim. :) Może podpisać się swoim imieniem lub jakkolwiek chce. :) Niedługo next. :)

3 komentarze:

  1. Super , ta matka mnie wkurzyla -,-
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. aż się wpieniłam, jak to czytałam, co za okropna matka ! stare babsko ! uhh !

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, co za wredna baba! Takiego szantażu się dopuścić?! Nie rozumiem, jak można tak się zachowywać, przecież tu chodzi o jej syna, na litość boską. No ale są ludzie i parapety, klamki i... no. Świetne rozdziały, nie mogę się doczekać dalszego ciągu :*

    OdpowiedzUsuń