wtorek, 9 kwietnia 2013

19.Nigdy...

Postanowiłam pójść na wizytę kontrolna do taty Richa. Od początku leczył mnie, jednak w Polsce musiałam chodzić do innego lekarza. Poszedł ze mną Nathan podczas gdy dzieci pilnowała reszta.
- Lena i Nathan. Jak ja was dawno widziałem. 
- My pana też, ale tak się złożyło że jesteśmy w Londynie i postanowiliśmy przyjść zobaczyć czy się nie dzieje nic złego
- Siadajcie. Macie dzieci, więc sądzę po tym że nie zabezpieczacie się. Wirusowe zapalenie typu B to choroba zakaźna, więc niestety ale Nath mógł się zarazić. Robiliście badania.
- Nie potrzebuję tego wiedzieć.
- Nath to bardzo ważne trzeba wtedy zacząć poważne leczenie.
- I co wtedy tym razem pan będzie kazał mi się rozwieść z Leną.
- Wiem że nigdy nie zapomnisz mi tego co wtedy mówiłem, ale zrób te badania dla siebie.
- Nath. Lekarz ma rację. Proszę cię zrób te badania. - wiedziałam z czym się wiąże ta choroba dlatego zaczęłam go przekonywać do tych badań
- Powiedziałem że nie zrobię tego. Przyszedłem tu dla ciebie żeby wiedzieć że wszystko w porządku. - powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami
- Przepraszam, nie wiem co mu się stało.
- Nie masz za co przepraszać, rozumiem go namawiałem go wtedy do tego żebyście się rozstali nie chce mi zaufać.
Okazało się że wszystko jest w porządku. Pożegnałam się z lekarzem i wyszłam szukać Nathana. Siedział na zewnątrz na schodach.
- Nathan czemu nie chcesz zrobić tych badań?
- Po prostu.
- Ale to dla twojego dobra, lepiej żebyś zaczął teraz leczenie niż gdy będzie za późno.
- Ale badania są niepotrzebne.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Ale jak to niepotrzebne?
Chował twarz w dłoniach. Podniósł wzrok na mnie zauważyłam że łza spływa po jego policzku.
- Jestem zarażony od dwóch lat.
- Co? - powiedziałam nie dowierzając
- Przepraszam że ci nie ..
- Wiesz co nic nie mów - przerwałam mu
- Lena proszę zaczekaj - usłyszałam za swoimi plecami
Jednak się nie odwróciłam zawiodłam się na nim że taił to przede mną przez dwa lata. Chciałam w tym momencie zostać sama. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam myśleć nad całą sytuacją.

Nathan:
Wstałem ze schodów i założyłem ręce na karku. Do głowy nasuwało mi się jedno pytanie: " Co ja zrobiłem?". Wybrałem numer i połączyłem się z Leną. Nie odebrała nie mam się co dziwić. Krzyknąłem tylko za nią, nie pobiegłem, ale zamurowało mnie to że wyznałem jej prawdę. Nie powinienem obiecałem sobie że nie powiem jej tego że się od niej zaraziłem. Jednak teraz okazało się że zraniłem ją tym. Podczas ślubu przyrzekałem że będę wobec niej szczery już na zawsze, a kilka tygodni po nim poszedłem do lekarza i dowiedziałem się o chorobie i przez dwa lata nie wyznałem prawdy.Postanowiłem od razu jej poszukać. Wiedziałem w jakim jest miejscu. Znam ją bardziej niż siebie samego.


Kiedy podniosłam wzrok z ziemi zobaczyłam Nathana, który szedł w moją stronę. Spojrzałam mu prosto w oczy kiedy ukucnął przed mną.
- Przepraszam że ci nie powiedziałem.
- Zastanawiam kiedy miałam się o tym dowiedzieć.
- Nigdy.
- Dlaczego nigdy?
- A dlaczego nie? Nie chcę żebyś o tym myślała że jestem chory.
- Ale ja tez przecież jestem chora.
- No właśnie, po co masz przejmować się jeszcze mną.
- Nath, ale ty zaraziłeś się ode mnie. Czuję się teraz jakbym dała ci śmierć.
- Nigdy tak nie mów, nawet gdybym miał wybierać jeszcze raz pomiędzy tobą a zarażeniem wybrałbym ciebie. Kocham cię rozumiesz? - dotknął ręką mojego policzka
- Rozumiem, ale....
Przerwał mi.
- Żadnego, ale - dotknął palcem moich ust - a teraz pójdziemy do reszty
-Dobrze, ale nie myśl że tak szybko ci odpuszczę. Spotkaliśmy się z resztą:
- Wiecie co byliśmy już tyle razy w Londynie, ale ani razu na London Eye. - powiedział Nath
- Więc trzeba to nadrobić - powiedział Jay
- Nie błagam ja mam lęk wysokości -  powiedziała Pegi
- Jakoś temu zaradzę. - powiedział Jay przytulając ją
Nigdy w życiu nie widziałam tak pięknego widoku na Londyn. Było widać całe miasto. Potem rozdzieliliśmy i każde z nas poszło w inna stronę.
- Tato mogę do ciebie na barana? - zapytała Liz
- No jasne wskakuj. - powiedział Nath kucając
Uśmiechnęłam się do niego.
- Znowu jakaś historia związana z tym? - zapytała Liz
Wiele chwil, słów, momentów utknęło w naszej pamięci i za każdym razem przypomniały się nam.
- Twój tata, jak jechaliśmy w podróż poślubną powiedział do mnie wskakuj jak byliśmy na lotnisku. Gdy tak biegliśmy do odprawy złapali nas paparatzi i zaczęli robić nam zdjęcia które później znalazły się w gazecie. Wygłupialiśmy się na nich to były chyba moje najlepsze zdjęcia.
- Gdzie idziemy? - ponownie zadała pytanie Liz
- Nie wiem może na lody? - zaproponowałam
- O tak idźmy na lody. - zaczęła krzyczeć Liz
Niedaleko centrum znaleźliśmy budkę z lodami. Każdy zamówił po dwie gałki, a dla Jamesa kupiliśmy tylko wafelek. Usiedliśmy na jednej z ławek. Liz bawiła się w klasy na kostkach chodnikowych. Nathan przyglądał się dziewczynce. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Przybliżyłam lód do twarzy chłopaka.
- Nathan - powiedziałam
- Co? - powiedział odwracając się i celując prosto nosem w deserze
- Ej - powiedział wstając - no to co dasz mi teraz całusa?
- O nie nawet się nie zbliżaj. - powiedziałam jednak to i tak było zbędne bo zrobił to o chciał
Nie skończyło się na pocałunku musiał oczywiście zrobić to samo co ja jemu. Wyjęłam chusteczki i wytarłam twarz.

Wieczorem wszyscy rozeszli się do swoich pokoi po oglądaniu filmu. James i Liz już dawno spali w pokoju obok. Zajrzałam do nich i położyłam się obok Nathana w naszym pokoju. Jednak noc okazała się katorgą. Przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Do głowy nachodziło mi wiele myśli. Spojrzałam na zegarek stojący na półce. Była 02:18. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Otworzył oczy.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał sennym głosem - ty płaczesz?
Dotknął do mojego policzka, który był mokry.
- Coś się stało? - dalej zadawał pytania
- Nie ja tylko myślę.
- Myślisz jest po drugiej, o czym ?
- Boję śmierci. - powiedziałam
- Czego? Jak to śmierci Lena co ty mówisz? - powiedział siadając widać że przejął się tym co powiedziałam
Zapalił lampkę nocną.
Usiadł blisko mnie.
- Jak to śmierci?
- Po prostu śmierci.
- Ale wszystko jest ok. Badania przecież są dobre.
- Tak wiem, ale przeżywalność tej choroby to około dwudziestu lat. Wszystko może się zdarzyć nikt nie powiedział że tyle przeżyję.
- Lena proszę cię co ty mówisz. Nie pozwolę ci odejść. Słyszysz?
Pokiwałam potakująco głową.
- Ale co jeśli tak się stanie że ty albo ja odejdziesz? - zadawałam pytania na które nikt chyba nie znał odpowiedzi
- Nie pozwolę ci odejść. - powiedział ze łzami w oczach - nie pozwolę nigdy
- Boję się że kiedyś taki dzień nadejdzie i nie wiem co wtedy będzie. Chciałabym być z tobą na zawsze. Ale mam ciągle strach że nadejdzie taki dzień.
- Będę cię trzymał tak mocno że nawet Bóg nie będzie wstanie mi cię odebrać. - powiedział przytulając mnie tak mocno jak nigdy
W tym momencie poczułam że ja też mu nie pozwolę nigdy odejść.Myśl o tym sprawiała że w środku mnie rosła wielka rozpacz. Wszyscy mówią że pierwsza miłość jest wyjątkowa i trwa zawsze. Jednak czasami ta prawdziwą miłość możemy spotkać po wielu pierwszych które wydają nam się na zawsze. 



**********************************************************************************
Nie wiem co sądzicie o rozdziale więc czekam na wasze opinie. Dziękuję za wasze ostatnie komentarze. Pracuję nad kolejnym rozdziałem więc według reguły pojawi się w sobotę. 
KOMENTUJCIE!!!! 

1 komentarz:

  1. Czy musiałaś wspominać o tej chorobie..?
    No przecież było wszystko ok.. znaczy pomiędzy Leną a Nathanem.. :)
    Chciałabym miłe sytuacje a nie smutasy.. :P
    A po za tym rozdział jak zawszę świetny, mam nadzieje że coś cię podkusi i dodasz szybciej rozdział.. :)
    Weny..!

    OdpowiedzUsuń